poniedziałek, 31 grudnia 2012

69. Choinki

 Większość z Was pokazywała swoje tegoroczne choinki więc dla upamiętnienia swoich drzewek pochwalę się swoimi i ja:


Najmniejsza choinka w domu stoi w moim pokoiku. Nie ma nawet 50 cm ale co roku ubierana jest inaczej. Tym razem zdecydowałam się na biel i srebro.







Metrowa choinka stoi w kolejnym pokoju, tam rodzinka spędza najwięcej czasu wspólnie. Jako tak utarło się, że kolorem tej choinki jest złoto.








Przy największej choince odbywa się zawsze Wieczerza Wigilijna. Przynajmniej jest sporo miejsca na prezenty pod nią. To taka choinka z przeszłością, są na niej ozdoby nawet starsze ode mnie, wykonane jeszcze przez mojego tatę czy mnie jak miałam kilka, kilkanaście lat.




I choć w tym roku jakoś nie czułam tej atmosfery przygotowań do świat, spędziłam je przyjemnie i jak zwykle za szybko minęły.

"Gdyby każda noc w naszym życiu mogła być jak noc Bożego Narodzenia, rozjaśniona światłem wewnętrznym..." - brat roger Schutz

czwartek, 27 grudnia 2012

68. Madame II

Przez przygotowania do świat oraz same święta zapomniałam pochwalić się jak wyglądała moja Madame na początku grudnia. Cztery kolejne grudniowe dni zaowocowały takimi postępami: 
Wyszywało się niezwykle szybko choć lekko monotonnie przez tylko jeden kolor.
Całość prezentowała się tak:
Teraz jest już znacznie więcej, prawie wszystkie krzyżyki czekają już na zdjęcie :)

"Nie ma rzeczy niemożli­wych, tyl­ko nasz og­ra­niczo­ny umysł uz­na­je pew­ne zja­wis­ka za niepojęte i nierealne". - Marc Levy

środa, 19 grudnia 2012

67. Mam radochę

Niestety święta wiążą się ze sprzątaniem, taka rzeczywistość. Ale porządkując przeróżna szafki i pudła można znaleźć czasem coś ciekawego. I tak o to w rączki mi wpadły jedne z pierwszych koralikowych aniołków jakie kiedyś zrobiłam. Muszę się poważnie zastanowić czy te kulfoniki trafia na drzewko czy może znajdę chwilę na zrobienie nowych sensowniejszych. Bo aniołek na choince być musi.

Spotkało mnie też wielkie szczęście,dlatego mam wielką radochę. A wszystko to za sprawą Tiby5 od której dostałam cudną przesyłkę, zaledwie kilka godzin temu.
Jestem wprost zachwycona! Od dawna podziwiałam jakie cuda robi a teraz sama mam i.... jestem pod jeszcze większym wrażeniem jej talentu.
Bardzo dziekuję!

Dostarczono mi tez kilka książeczek do szybkiego przeczytania:
1. Joanna Chmielewska - Byczki w pomidorach
2. Ann Patchett - Belcanto
3. Jonathan Kellerman - Nad krawędzią
4. Jackie Collins - Kochankowie i gracze
5. Jodi Picoult - Tam gdzie ty
6. Mehmet Murat Somer - Zabójstwo Buziaczka
Coś polecacie na początek?

„Serce człowieka to nic więcej, jak zwyczajna półka, którą można obciążyć tylko do pewnego stopnia, bo w końcu coś musi z niej spaść i będzie trzeba pozbierać roztrzaskane szczątki.”
- Jodi Picoult

sobota, 15 grudnia 2012

66. Chłód od raju

Chłód od raju. Prawdziwa historia Hannah... - Jana Frey


"Hannah ma 15 lat i jest świadkiem Jehowy. Wcześniej czuła się bezpiecznie w swojej religijnej społeczności, teraz jednak chciałaby z niej wystąpić, by żyć tak jak jej rówieśnicy.
Hannah walczy o prawo wyboru, a dzięki wsparciu i miłości Paula postanawia uczynić pierwszy krok ku wolności, jakiej zaznają jej szkolni koledzy i koleżanki. Książka ta została napisana na podstawie długiego wywiadu autorki z bohaterką. W rezultacie powstał rzeczywisty i wstrząsający dokument. Jana Frey poruszyła w nim uniwersalny problem przynależności do wspólnot religijnych i tożsamości młodych ludzi, kształtującej się w burzliwym okresie dorastania."


Bardzo często wracam do książek tej autorki tak więc gdy w wyzwaniu Book-Trotter w grudniu mieliśmy sięgnąć po literaturę niemiecką chętnie sięgnęłam po książkę Jany Frey, której jeszcze nie czytałam.
Zamieszczony na okładce opis wystarczająco przedstawia temat: dorastanie, rodzina, poczucie wolności, granica między religijnością a fanatyzmem, manipulacja innymi, tolerancja, samotność, przyjaźń.
"Spotykamy się z Hannah w jej małym mieszkaniu na pod­daszu. Obok siedzi jej przyjaciel Paul, który towarzyszyć nam będzie we wszystkich rozmowach.
Bez niego nie umiałabym tego wszystkiego opowiedzieć - wyjaśnia, nerwowo mieszając herbatę w filiżance. - Gdyby nie Paul, to prawdopodobnie w ogóle bym tu nie siedziała - konty­nuuje po namyśle. - Gdyby nie on pewnie bym już dawno nie żyła...
W tym gronie spotykamy się przez następne tygodnie.
Są dni, kiedy Hannah potrafi opowiadać i opowiadać bez końca. Potem przerzuca zdjęcia z dzieciństwa, przechowywane w kartonowym pudełku, a nawet - od czasu do czasu - czyta na głos krótkie fragmenty swoich dzienników, prowadzonych do niedawna w ścisłej tajemnicy.
Kiedy indziej znowu milczy, jest smutna i zamyślona.
Dzisiaj nie dam rady - stwierdza, co zdarza się coraz czę­ściej, i wlepia smutne oczy w mój wydający ciche szmery dyk­tafon, nagrywający jej uparte milczenie.
W takie dni wychodzimy do kina albo do pobliskiej kawiar­ni, gramy w trivial pursuit lub scrabble.
Przez to twoja książka o tym, co mnie spotkało, może ni­gdy nie zostać ukończona - tłumaczy się potem nerwowo za każdym razem.
Ale w końcu przecież kiedyś powstanie.
Tak się stało zeszłego roku. Pewnego szarego, mglistego i dżdżystego listopadowego popołudnia siedziałyśmy u Han­nah, w jej niewielkim pokoju gościnnym, wśród sterty starych fotografii, dzienników i wilgotnych od płaczu chusteczek, kie­dy powiedziała, wzdychając: - Tak, to tyle...
Uśmiechnęłyśmy się do siebie, a następnego dnia zaczęłam spisywać jej historię."
W tym momencie zaczynamy poznawać historię Hannah, widzianą jej oczami, pełną emocji, często wzruszającą. Można by się doszukiwać niedoskonałości stylu, tempa akcji gdy raz wydaje nam się, że wszystko się zaczyna dłużyć, a innym razem biegnie za szybko. Jednak według mnie dodaje to autentyczności tej historii. Pamięć przecież nie jednakowo traktuje nasze wspomnienia. Czasem także te najcięższe chwile opowiada się najtrudniej. Może się wydawać, że praktyki religijne opisane w książce są za bardzo przerysowane, że tak naprawdę nie ma. Jeśli tak to było to korzystne dla wartości książki wstrząsając nas. Może jednak było tak naprawdę? Co nie znaczy, że w każdym zborze tak bywa. Może bohaterka, która była przecież dzieckiem, nastolatką zapamiętała wszystko w taki sposób? 

Wydawałoby się, że jest to książka dla młodzieży, tak jak całą seria Jany Frey. Napewno jest ona o młodzieży i jej problemach takich jak: uzależnienie, macierzyństwo, ucieczki z domu, poważne choroby zarówno ciała jak i umysłu. O ich przyczynach, walce z nimi, uczuciach. Przedstawione na podstawie przeżyć młodych ludzi, ale mogą one spotkać każdego. Pozwalają też zobaczyć świat nastoletnimi oczami, a czasem sami zdążyliśmy zapomnieć jak to było gdy mieliśmy po te kilkanaście lat.

W serii  tych niewielkich książek, takich na jeden wieczór, ukazały się m.in:
    Bez odwrotu    
Pokręcony świat
Powietrze na śniadanie
    Odlot na samo dno: Prawdziwa historia dziewczyny uzależnionej od narkotyków     
Oszaleć ze strachu: Historia Nory, pacjentki oddziału psychiatrycznego
    W ciemności: Prawdziwa historia Leonii
    W ślepym zaułku wolności: Dzieci ulicy
 Być piękną
    Nikomu ani słowa 

niedziela, 9 grudnia 2012

65. Pleciona

Obiecałam sobie, że na razie się nie skończy więc znów spróbowałam sobie popleść. Tym razem jednak chciałam spróbować wersji spiralnej. Nawet dość szybko udało mi się skojarzyć i zapamiętać jak to ma lecieć:
I po raz kolejny postawiłam na guzik. Z pętelką :)
Efekt bardzo mi się podoba, wygląda bardzo zwyczajnie ale cudownie się błyszczy.

Za oknem zima, coraz zimniej więc już staram się być miła dla moich naturalnych grzejników:



Stary monitor zajmuje miejsce żeby i dla mnie trochę zostało. Początki niskich temperatur nie zachęcają do dłuższych spacerów, a to jak widać rozleniwia troszkę moje zwierzaki. Nawet one wolą wygodną kanapę.



„Kto szuka, ten najczęściej coś znajduje, niestety czasem zgoła nie to, czego mu potrzeba.”   
 -  John Ronald Reuel Tolkien

wtorek, 27 listopada 2012

64. Herbaciarnia pod morwami

Jeszcze przed wyjazdem skończyłam poprzedni mój książkowy stosik Kilka pozycji było zupełnie zwyczajnych, takie ani do pochwalenia ani do krytyki, natomiast miłe uczucia wzbudziła we mnie:
Herbaciarnia pod morwami - Sharon Owens

"Ciastka, które piecze Daniel, są dużo lepsze niż jego małżeństwo z Penny. Daniel realizuje się w kuchni, a Penny marzy, żeby wreszcie w jej życiu coś się wydarzyło. Oboje prowadzą niewielką herbaciarnię w Belfaście, znaną z doskonałych deserów. Te najlepsze w Irlandii słodycze przyciągają okolicznych mieszkańców: niespełnioną artystkę, która pisuje miłosne listy do Nicolasa Cage'a, zdradzaną żonę, która walczy z nadwagą i chce się zemścić na mężu, samotną kobietę poszukującą swego ukochanego sprzed dwudziestu lat. Autorka opowiada o sercowych rozterkach bohaterów i zawiłych historiach ich życia z wyczuciem, delikatnością i humorem, które rozgrzewają lepiej niż filiżanka herbaty"


Galeria ciekawych postaci i ich zwyczajne życie, problemy znane od zawsze: zdrady, niespełnione marzenia, nie wiara w siebie, znużenie życiem, chęć odnalezienie czegoś dawno utraconego. Miejscami banalne, często przewidywalne, ale na pewno wciągające. Z początku było ciężko, miałam ochotę ją odłożyć na jakiś czas, zmiana pogody, chęć ogrzania się pod ciepłym kocem ze szklanka herbaty sprawiły jednak że zgłębiałam kolejne jej rozdziały aż wpadłam. Szczególnie odkąd życie bohaterów zaczęło się zmieniać, było jeszcze ciekawiej. Potrzebowałam takiego humoru literackiego, stron przesyconych aromatem wspaniałych deserów.
Książka cienka, ale bardzo rozgrzewa i pokrzepia, nie zmusza do myślenia ale pokazuje, że czasem warto wziąć życie w swoje ręce zamiast pozwolić mu tylko przeciekać przez palce.

Wyróżnienie Liebster Blog znó u mnie
Tym razem od Słońca:
1. Ulubiona sałatka?   - seler, ananas, ser, szynka, kukurydza, majonez, jak się nazywa nie wiem
2. Co zainspirowało Cie do pisania bloga? - ciekawość oraz chęć posiadania wirtualnego pamiętnika tego co się u mnie dzieje
3. Twoja ulubiona bajka z dzieciństwa? - tak dano to było, lubiłam dużo, teraz np od razu pomyślałam o Smerfach, ale także o kreciku i wilku i zającu.
4. Moja wymarzona podróż, gdzie? - jest bardzo dużo miejsc, które chciałabym zobaczyć, głównie w Europie. do kilku państw ciągnie mnie szczególnie mocno: Francja, Hiszpania, Czechy, Finlandia. wymarzona podróż byłaby właśnie tam i na tyle długo, aby nie tylko zobaczyć wszystko co warto tylko jeszcze poczuć prawdziwa atmosferę tych miejsc.
5. Wiosna czy jesień? - wczesna jesień i późna wiosna :) Nie lubię szarości za oknem, dlatego wiosna, kiedy to cały świat zaczyna ożywać przemawia do mnie bardziej niż ta część jesieni gdy robi się zimno i buro.
6. Płaszcz czy kurtka? - i to i to zależnie od okazji, sportowa kurtka na co dzień, na szybko i coś elegantszego na inne wyjścia.
7. Plecak czy torebka? - jak mam dużo dźwigać to od razu myślę o plecaku, ale na co dzień torebka
8. Telefon stacjonarny czy komórkowy? - zdecydowanie komórka, wygoda i lepsza kontrola
9. Rower czy rolki? - rower! nadaje się na każdy teren, rolki nie
10. Najbardziej podziwiam blog? - którego oglądanie daje mi kopa do działania, a który to? Te do których zaglądam

1.Twój najważniejszy dzień w życiu - liczę na to że on jest ciągle przede mną
2.Sport czy relax - oglądanie sportu bardzo relaksuje
3.Czarny czy biały - czarny z białym, takie eleganckie połączenie, zimą czerń, latem biel
4.Ksiażka czy film - i to i to, są filmy, które chętnie obejrzę i książki które chce przeczytać
5.Lubisz robić zdjęcia? - lubię, tylko, że aparaty nie lubią mnie, ale robić sobie zdjęć to już nie
6.Romans czy horror - nie lubię klasyfikowania, horrory lubię, ale tylko te dobre, a jak romans nie jest banalny to też go lubię
7.Najstrytsze marzenie -  jest bardzo skryte, ale wydaje mi się że bardzo powszechne, chyba każdy o tym marzy chyba że już ma
 8.Najlepsza kuchnia - to ta u mnie w domu, polska tradycja z elementami napływowymi, szczególnie z Włoch
9.Nowoczesność czy klasyka - harmonijne połączenie obu
10.Jesteś sową czy skowronkiem? - sową, która chce z siebie zrobić skowronka, ale jakoś to nie wychodzi ostatnio
11.Twój pomysł na życie gdyby to tylko od Ciebie zależało - w pierwszej kolejności móc cofnąć czas i nie popełnić wielu błędów

Dziewczyny bardzo dziękuję za wyróżnienia

wtorek, 20 listopada 2012

63. Madame

Wiele razy oglądałam wasze prace z tym wzorem, patrzyłam, podziwiałam krzyżyki i ....
I tyle, aż w końcu znów wpadł mi przed oczy a w głowie zabłysła myśl jak chciałabym go wykorzystać.
Tak więc po powrocie do domu z zamglonej Wieliczki i Krakowa pokazuje Wam swoje postępy z tym haftem:
Pierwszy raz w życiu robię jednokolorowy haft i muszę przyznać, że nie jest tak źle jak się spodziewałam. Tylko czasem za monotonnie, ciągle ta biel i biel...
Tyle powstało w 4 dni więc jestem średnio z siebie zadowolona.

Ślicznie dziękuję dziewczynom, które pomogły mi z wzorami.

Bo właśnie wte­dy, kiedy ro­bimy wy­licze­nia, roz­ważamy wszys­tkie za i prze­ciw, upływa nasze życie i nic się w nim nie dzieje. - Marc Levy


środa, 14 listopada 2012

62. Rękawiczki

Idzie zima więc trzeba zadbać by nikomu nie marzły żadne kończyny. Takie zadania ma moja mama, która złapała za szydełko i zrobiła rękawiczki dla swojej wnuczki: 
Wściekły róż, żeby pasowały do kurteczki, a w środku polarek.
Aż mnie zaciekawiło czy jak ja miałam kilka miesięcy jak Pchełka to czy też miałam takie.

Wczoraj nawiedził mnie listonosz z przesyłką od natanny
Dostałam cudny wisior i śliczną zakładkę, taką trochę halloweenową :)
Bardzo dziękuję!
"Wiesz co jest naj­większą tra­gedią te­go świata? Ludzie, którzy nig­dy nie od­kry­li, co nap­rawdę chcą ro­bić i do cze­go mają zdol­ności. Sy­nowie, którzy zos­tają ko­wala­mi, bo ich oj­co­wie by­li ko­wala­mi. Ludzie, którzy mog­li­by fan­tastycznie grać na fle­cie, ale starzeją się i umierają, nie widząc żad­ne­go in­stru­men­tu mu­zyczne­go, więc zos­tają oracza­mi. Ludzie ob­darze­ni ta­len­tem, które­go nig­dy nie poz­nają. A może na­wet nie rodzą się w cza­sie, w którym mog­li­by go od­kryć"  Terry Pratchett

niedziela, 11 listopada 2012

61. Psuj wyróżniony

Ostatnimi czasy posypało się u mnie sporo krzyżyków,  w przerwie na wyleczenie pokłutego palca postanowiłam zrobić coś innego. Koraliki aż zapraszały do siebie, ale i to wiązałoby się pewnie z igłą więc stanęło na porządkach w mojej biżuterii. I stało się!





Pewnie też macie jakieś rzeczy od dawna a noszone rzadko lub wcale?  W czasie tych porządków wpadła mi w ręce właśnie taka zawieszka. 

Za wielka, za długa do niczego mi nie pasowała więc poszła pod przysłowiowy nóż. Atak naprawdę pod obcęgi i przecinak. Popsułam ją!

Z jednej zawieszki mam teraz mniejszą i bardziej praktyczną zawieszkę oraz będę miała parę kolczyków.




Jak kupię inne bigle, te są za cienki, ale tak na szybko chciałam sprawdzić jak będą się prezentować i czy takie kolczyki nie będą za ciężkie. Nie są! A ja jestem pewna, że teraz już na pewno znacznie częściej założę te komplet.

Mile zaskoczona odkryłam, że znów zostałam, a raczej mój blog, wyróżniony!
 „Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia."    Zabawa polega na  odpowiedzeniu na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.
Wyróżnienie  Liebster blog otrzymałam od Natanny. Oto jakie pytanie dostałam:
1.Czy dużo czasu spędzasz w internecie? 
-  oj dużo, zdecydowanie, za dużo,
2.Jakie strony w internecie najbardziej lubisz przeglądać. 
- hmmm portale społecznościowe dla kontaktu ze znajomymi, blogi dla napatrzenia się na cudne rzeczy lub zapoznania z czymś polecanym, przeróżne strony z fajnymi inspirującymi zdjęciami, ale także strony dla rozrywki i zabawy
3.Jakimi pobudkami kierowałaś się zakładając blog czytelniczy?
- mój blog nie jest do końca blogiem czytelniczym, po prostu zamieszczam swoją opinię m.in. o przeczytanych przeze mnie książkach, a dlaczego? dla podzielenie się nimi oraz żeby samemu ich nie zapomnieć, móc wrócić do swoich myśli o nich,
4.Czy często marzysz, a jeżeli tak to o czym
- często marzę, najczęściej o.. ojej dużo tego ale np o podróżach w te wszystkie ciekawe miejsca
5.Jaka literatura najbardziej do Ciebie przemawia?
- nie ma konkretnego gatunku, jest po prostu literatura, która trafia w mój dany nastrój, napewno musi być napisana fajnym, przystępnym językiem, nie może być też za dużo opisów. Kiedyś odpowiedziałabym że horror, potem kryminał, ale otworzyłam się też na typowo obyczajowe książki, a nawet zdarzy się czasem jakiś romans czy fantastyka.
6.Jaka książka w/g Ciebie powinna mieć inne zakończenie?
- drugi tom "Władcy Barcelony", jeszcze nie czytałam, ktoś powiedział mi, że jej siostra nie chce kupić i jej przeczytać bo główny bohater w niej ginie, po krótkim czasie zastanowienia doszłam do wniosku i że mnie to jakoś od tej książki odciągnęło, ale może jednak kiedyś przeczytam. Zmieniałbym też zakończenia ulubionych serii i cykli żeby się nie skończyły i miały kolejne części.
7.Jakiego pisarza/pisarkę  cenisz najbardziej i dlaczego?
- Dużo by tego było, ale na pierwszą myśl przyszła mi do głowy Jana Frey, za wspaniały cykl otwierający oczy na wiele problemów.
8.Czyje książki nigdy by Cię nie zainteresowały
-  naszych polityków i celebrytów
9.Co Cię pobudza do działania?
- np muzyka, jak sobie włączę odpowiednie rytmy to nawet sprzątanie jest ciekawsze i szybciej idzie
10.Czy lubisz miejsce, w którym mieszkasz
- i tak i nie, lubię za spokój, ale nie znoszę za brak perspektyw w nim
11.Czym jest dla Ciebie rodzina?
- Wszystkim, rodzina to taka oaza, bliskość i poświęcenie.

od Melanii, oto jej pytania:
1. Co skłoniło cię do prowadzenia bloga?
 - ciekawość jak to się robi, jak to jest, oraz chęć posiadania pamiętnika tego co 
zdarza mi się zrobić
2. Pies czy kot?
- i pies i kot, one wspaniale się dopełniają, choć z natury bardziej jestem kotem
3. Ekranizacja, która zrobiła na Tobie największe wrażenie?
- "Niebieski rower" choć jak go oglądałam nie wiedziałam, że jest ekranizacją
4. Gotowanie czy pieczenie ciast?
- zdecydowanie pieczenie!
5. Czy masz inne pasje, po za oczywiście czytaniem?
- oczywiście, i na tej stronie widać część z nich, ale tylko malutką
6. Domatorka, czy rekreacja na świeżym powietrzu?
- nie ma to jak zacisze domu po dniu na świeżym powietrzu 
7. Twoje wymarzone wakacje?
- zwiedzanie, poznawanie kultury, n apewno nie smażenie się na plaży
8. Kim chciałaś zostać gdy byłaś mała?
- hmm nauczycielką i bibliotekarką
9. Czy miałaś najgorszą randkę?
- niestety tak
10. Sport - oglądasz w telewizji, a może jakiś uprawiasz?
- ten w tv zdecydowanie wygląda znacznie lepiej niż ten mój
11. Twoja wymarzona praca?
- ta w której na pewno się zrealizuje i da mi satysfakcję

od Frezji:
1.ulubiony kolor?
- zielony, niebieski, obecnie barwy natury
2.wolisz styl vintage czy nowoczesny?
- zależy gdzie i do czego, jednak nowoczesność za często jest dla mnie przesadzona
 3.piszesz piórem czy dlugopisem?
- uwielbiam pióro, ale gdy chce coś szybko zapisać sprawdza się tylko długopis, piórem stawiam większe, pełniejsze litery więc pisanie ich trwa dłużej
4.ulubiony film? 8.ulubiony film?
- ostatnio "Sierociniec"
5.wolisz psa czy kota?
- wolę psa i kota, nie wyobrażam sobie domu bez nich
6.lubisz piesze wedrowki?
- oj bardzo, trochę kilometrów moje nogi zrobiły
7.odpoczynek nad morzem czy w góry?
- i tu i tu byłoby najlepiej, albo na zmianę
9.jak lubisz tanczyc to teraz zapraszam na szybka poleczke:D:D
- poleczki, to akurat nie lubię, ale dziękuję za zaproszenie
10.wolisz herbate czy kawe?
- zdecydowanie herbatę
11.w ramach 11 petania przesylam Ci buziaka ;*
- ślicznie dziękuję

Od Cohenny:
 1 - Ulubiony kwiat
- z tzw, ciętych to frezja, z doniczkowych wszelkie bluszczowate 
2 - Ulubiona bajka z dzieciństwa?
- ojej tak dawno temu to było, sporo mi teraz krąży po głowie, ale co było naj? miło wspominam smerfy
3 - Wymarzone miejsce na wypoczynek?
- Park Güell
4 - Ulubiona książka?
- ostatnio "Gliniana Biblia"
5 - Ulubiony kolor?
- zielony, niebieski, obecnie barwy natury, strasznie za mną chodzą
6 - Ulubiony owoc lub warzywo?
- banan, ale lubię chyba większość owoców
7 - Rower czy rolki?
- rower bo na rolkach nigdy nie jeździłam, choć chyba kiedyś miałam wrotki, ale pewna nie jestem
8 - Lubisz zabawy blogowe?
- zależy jakie, nie wszystkie mi się podobają
9 - Ulubione danie?
- pierogi! chyba każdy znany mi rodzaj
10 - Wielkanoc czy Boże Narodzenie
-  oj trudne, lubię oba, ale chyba bardziej Wielkanoc bo zrobiły się u nas bardziej rodzinne, więcej trwają i więcej rodziny się spotka
11 - Najśmieśniejsza rzecz jaka ci sie przytrafiła
- rozmowy o tym że rude jest wredne na jednym z  egzaminów na studiach

od Beaty:
 1. Wiosna czy jesień
 - zdecydowanie wiosna, ładniej i cieplej
 2. Schody czy winda?
 - schody, ale jaki mi sie śpieszy lub jest naprawdę wysoko to winda
3. Jabłko czy gruszka?
 - jabłko i gruszka, uwielbiam jabłka i jego przetwory, ale gruszki nie dość że też dobrze smakują to przywołują mi na myśl paczki od Mikołaja i wakacje
4. Książka czy film?
 - bardzo lubie czytać książki, czasem jednak fajnie też obejrzeć jakiś fajny film
5. Pomidorowa czy ogórkowa?
- pomidorowa, czy to z ryżem czy makaronem, pyszna!
6. Druty czy szydełko?
- szydełko jest dla mnie niestety czarną magią
7. Muzyka poważna czy disco?
 - żadnej z tych nie powiem do końca tak, choć zdarza mi się słuchać obu
8. Las czy plaża?
 - las, albo może tak jak na Helu? Lasem na plaże?
9. Wąż czy chomik?
 - futerkowate! nie lubię węży
10. Kawa czy herbata?
- herbata, owocowa, biała, zielona... 
11. Hotel czy namiot?
- zależy gdzie, lubię namiot i zdarzało mi się jeździć pod niego, jednak w jakimś miejscu gdzie miejscowa fauna mogłaby mnie przestraszyć wolę hotel.

Wyróżnienie:

Od Bieniek,

Ślicznię dziękuję za nominację
I swoim już zwyczajem przekazuję wyróżnienie wszystkim moim obserwatorom i komentatorom.
 A jak ktoś bardzo chce pytania, to może sobie wybrać, sporo ich tutaj, albo niech da mi znać, to mu wymyślę od siebie.

środa, 7 listopada 2012

60. Tajemnica Abigel

Listopad w Book - Troterze  u Kasi zaprasza do sięgnięcia po literaturę węgierską.
Zdecydowałam się na:

Szabo Magda - Tajemnica Abigel

"Lata 40., Węgry. Nastoletnia Gina pomimo trwającej wojny korzysta z uroków życia: uczy się, spędza czas z przyjaciółkami, flirtuje. Wszystko zmienia się, gdy jej ojciec - wysoko postawiony wojskowy - bez słowa wyjaśnienia wysyła córkę na odciętą od świata, surową kalwińską pensję. Początkowo zbuntowana - przeciw ojcu, przeciw nowym koleżankom, z którymi nie potrafi się porozumieć, przeciwko wojennej rzeczywistości, która zabiera jej beztroską młodość - Gina musi błyskawicznie dorosnąć, gdy poznaje sekret swojego uwięzienia. Na szczęście nie jest sama: czuwa nad nią tajemniczy przyjaciel, podpisujący się imieniem Abigél..."
 Choć jest to książka adresowana do czytelników młodszych niż ja pochłonęła i mnie. Wspaniały język, styl pisania, pozwalający nam poznać myśli i uczucia bohaterki, a przez to choć trochę postawić się w jej sytuacji. 
Mamy tu dziecinne zabawy i dąsy, przyjaźnie, bunt przed surowym regulaminem pensji i zdrady tak typowe dla kilkunastoletnich dziewczyn. Ale też świat w czasie wojny, partyzantkę, zagrożenie nalotami bombowymi. Z początku w tle, jednak wojna coraz mocniej zaczęła odciskać swoje piętno na życiu młodziutkiej dziewczyny kończąc jej dzieciństwo. I choć Ginie, głównej bohaterce czasem współczujemy, doskonale rozumiemy jej postępowanie to czasem może ono denerwować np. swoją naiwnością, zaślepieniem, do końca śledziłam jej losy i razem z nią próbowałam rozszyfrować tajemnicę związaną z posągiem Abigél,
Nie ma trzymających w napięciu akcji, przemocy, brutalnych scen, za to pięknie opowiedziana historia o wartościach, o przyjaźni, oddaniu, poświęceniu....  tych wszystkich, które liczą się w życiu. Pełna wskazówek dla młodego czytelnika o prawdzie, kłamstwie, zdradzie, dorastaniu.
Żałuję, że nie wpadła mi w ręce gdy sama miałam te kilkanaście lat. Nie wiem czy obecni młodociani czytelnicy potrafią docenić jej walory, takie książki nie są niestety modne choć nie można im odmówić uniwersalności.
 Podobno na podstawie tej książki powstał mini serial, mam nadzieję, że uda mi się go zobaczyć.
 Jeśli pozostałe książki tej autorki są pisane równie pięknie to na pewno sięgnę po te adresowane do starszych czytelników.

niedziela, 4 listopada 2012

59. Zakładka

Niebawem zacznę pracę nad kilkoma haftami. Jestem na etapie kompletowania materiałów, ale potrzeba postawienia kilku krzyżyków była duża. Postanowiłam więc wykorzystać resztki po poprzednich pracach. 
Ścinek materiału po baletnicy w sam raz nadawał sie na zakładkę, szybko też znalazł się pasujący  malutki wzorek, z gazetki, którą otrzymałam od Justyny.
Minęła godzinka nawet nie cała i skończone, na szybko, prosto więc żadna rewelacja, ale przy tylu książkach, które na raz czytam zakładki są na wagę złota ;)

Przypomina mi trochę kwiaty wiśni, może jabłoni, ale na pewno wiosenne klimaty.

Jesień natomiast odnalazłam w jednej z zagranicznych gazetek: Mani di Fata:

Pomysłowo, kolorowa, jesiennie i radośnie, kiedyś na pewno wykorzystam ten pomysł.

poniedziałek, 29 października 2012

58. Miodowo


Zostałam poproszona o przepisy na ciasta z chrzcin, a już tak mam, że jak prosi ktoś kogo lubię to trudno mi odmówić, zresztą czemu bym miała? Ale nie zanudzę Was wszystkimi trzema na raz. Na początek MIODOWNIK, czyli to z pierwszego planu, najniższe, ale wg mnie najsmaczniejsze.
Ciasto, które towarzyszy mi od najwcześniejszych lat. Kiedyś babcia robiła je na wszystkie ważniejsze święta. Więc jak chrzciny jej prawnuczki miałyby się obejść bez niego? Co prawda babci pod tym względem nie dorównam, ale najważniejsze że smaczne było. Miało też nie być za wysokie żeby gościom zostało miejsce na tort, stąd tylko 3 warstwy, nie za grube bo blacha była spora.

Składniki:
1/2 kostki margaryny lub masła
2 duże łyżki miodu
szklanka cukru pudru
4 szklanki mąki
łyżeczka sody
2 jajka
½ litra mleka
Budyń waniliowy
½ kostki masła
3 łyżki cukru pudru
dżem z czarnej porzeczki lub inny wedle uznania, ciasto jednak wychodzi słodkie dlatego kwaśny dżem wspaniale harmonizuje  z nim.

W garnku rozpuszczamy pół kostki margaryny, dodajemy miód i cukier. Gotujemy na wolnym ogniu 5 minut ciągle mieszając aż masa będzie jednolita. Studzimy mieszając od czasu do czasu. Gdy będzie już tylko ciepła dodajemy mąkę sodę oraz jajka i wyrabiamy.
Dzielimy na części, w zależności od liczby warstw. (U mnie były 4 warstwy ale do tego ciasta zużyłam tylko 3). Każdą z nich rozwałkowujemy do blach i pieczemy oddzielnie przez 15 minut w 180 stopniach.
Tak przygotowane warstwy mogą spokojnie przeleżeć kilka dni w papierze, nawet jest to zalecane, stają się wtedy znacznie bardziej kruche i mają lepszy smak. Nie mówiąc już o tym, że można je przygotować zanim świąteczna gorączka nas porwie. Podobno można je przechowywać nawet 3 miesiące ale nie próbowałam, u mnie jest to zazwyczaj kwestia tygodnia, góra dwóch.
Masa również jest prosta: gotujmy budyń, masło ucierany z cukrem pudrem. Nadal ucierając dodajemy przestudzony budyń (jak ktoś lubi może do niej dodać np. rodzynki).
Warstwy ciasta przekładamy kremem pamiętając żeby jedną z nich przesmarować też dżemem.
Na wierzch można dać polewę czekoladową , jest wtedy równie dobre.

Macie też takie ciasta, które towarzyszą wam od dziecka?



W zeszłym tygodniu dostałam też paczkę od Kasi J, z wygranymi książeczkami:

Bardzo lubię zaglądać na jej blog, pełno tam wspaniałych recenzji i ciekawych wydawniczych nowości, dlatego tym bardziej cieszy mnie, że doceniła mój komentarz konkursowy.
Kasiu jeszcze raz bardzo dziękuję!

Wracając do cytatu z ostatniego postu  to również nie darzę uwielbieniem pani Manueli, ale cytat mi się bardzo spodobał.
Więc tym razem cytat, który daje mi ostatnio dużo do myślenia, raz się z nim zgadzam innym razem wręcz przeciwnie:

„W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.” - Carlos Ruiz Zafón

piątek, 26 października 2012

57. Za morzem....

Zamiast delektować się wspaniałymi kolorami jesieni tęsknię za latem i za jego ciepłem (Latem tęsknię za jesiennym chłodem i jak tu dogodzić?). Nie pojechałam w tym roku nad morze to mi się za nim zatęskniło.
Prosto, typowo, zwyczajnie bo miała być na co dzień.

Odwiedził mnie także listonosz z prezentem za złapany licznik, tym razem od natanny na jednym z jej blogów.
Już mnie palce swędzą , żeby spróbować zrobić takie kwiaty, zakładka w książce a co do biżuterii to już nawet zostałam poproszona o pożyczenie, więc jak widać się podoba. Natanno jeszcze raz bardzo dziękuję, A wszystkich zapraszam do zaglądania na jej blogi, można tam sporo ładnych rzeczy pooglądać.

Po ostatniej wizycie w bibliotece  do przeczytania zostało mi jeszcze troszkę:
1.  Debbie Macomber - Ogród Suzanny
2. Alice Hoffman - Trzeci anioł
3. Monika Szwaja - Powtórka z morderstwa
4. Sharon Owens - Herbaciarnia pod morwami
5. Graham Masterton - Dziewiąty koszmar
6. John Grisham - Theodore Boone
7. Julia Navarro - Krew niewinnych
 Czyli jak widać przeróżne gatunki. Jaki nastrój taka książka.
"Spo­wiadałam się krótko. Ksiądz był za­dowo­lony z czys­tości me­go życia i myśli.
- Wi­dujesz, córko, anioły? - zdzi­wił się, gdy mu o tym wspomniałam.
- Tak, ojcze.
- Anioły są no­siciela­mi no­win, czy coś ci przekazały?
- Wy­jawiły, cze­mu stoją za człowiekiem, a nie przed nim.
- Tak?
- Bo łat­wiej im ko­pać dra­nia w tyłek niż ciągnąć za sobą przez całe życie.
- Fan­tazje, mo­ja córko, fantazje.
- Pow­tarzam, co usłyszałam. " - Manuela Gretkowska

poniedziałek, 22 października 2012

56. Miło mi

Dziś bardzo męczący zień bo bardzo męczącym tygodniu. Jeszcze długo potrwa sprzątanie ale najważniejsze że chrzciny się odbyły a przyjęcie po nim było bardzo fajne. Nie spodziewaliśmy się, że goście tak długo posiedzą. Ale co się dziwić, moja chrześnica jest naprawdę słodka więc jak od niej odejść na krok? A jak to się już udało przybyli natykali się na takie słodkości:

A ich zadowolenie było nagrodą za te godziny stania w kuchni i przy piekarniku.

Słodko i miło mi bardzo także dlatego że przyszła do mnie paczuszka za złapanie licznika na blogu Beaty
Nagrodą miał być biżuteryjny upominek, a dostałam o wiele więcej!

filcowego kolorowego aniołka, będzie on już Aniołem Stróżem
Bombkę! śliczna prawda? Już nawet wiem gdzie niedługo zawiśnie!
Szydełkowe korale! Moje pierwsze choć od dawna podobały mi się takie!
Oraz kolczyki! Równie zielone jak korale i jedna strona bombki. Tylko nie wiem skąd Beata wiedziała, że to mój ulubiony kolor?
Beato, jeszcze raz bardzo dziękuje za taką wspaniałą paczkę!
A wszystkich zapraszam na jej bloga bo jest tam co oglądać.

Dostałam także wyróżnienia:
od Tafcik


i o od  -pusi-

Dziewczyny bardzo wam dziękuje za te wyróżnienia i swoim już zwyczajem przekazuje je dalej wszystkim moim obserwatorom i zaglądającym do mnie.

czwartek, 18 października 2012

55. Ballet Primer

Wspominałam, że planuję zrobić kolejną baletniczkę, tym razem to nie Prima Ballerina, albo może ona tylko w czasie ćwiczeń ;) 
Troszkę zadziera nosa, może dlatego robiłam ją dłużej niż poprzednią. Ciężko znaleźć chwilę wolnego czasu dla takiej niemiłej.
Tym razem również jako pierwsze pojawiły się nogi. Za kolejnym podejściem spódniczka i trykot.
Kolejna dwa podejścia i jest już cała, a za piątym była już cała.
I nie londynka, postawiłam na kolorek, który sama chciałam mieć i od kilku dni mam na głowie. 
Kiedyś zrobię i blond baletnice, jeszcze kilka póz mi zostało więc na pewno się załapie.


sobota, 13 października 2012

54. Ból kamieni

Milena Agus - Ból kamieni

„Powieść o czekaniu i poszukiwaniu. Historia kobiety opowiedziana przez jej wnuczkę.
Babcię narratorki poznajemy w 1943 roku, kiedy wbrew własnej woli wychodzi za mąż za czterdziestoletniego wdowca, do szaleństwa w niej zakochanego. Dziwne to małżeństwo – dwoje ludzi, którzy prawie ze sobą nie rozmawiają i sypiają po przeciwnych stronach łóżka. Siedem lat później kobieta zostaje skierowana na leczenie do uzdrowiska. Tam poznaje Weterana – mężczyznę żonatego, kalekę – którego pokocha. Po raz pierwszy pokocha naprawdę. Przez całe dalsze życie będzie wracała pamięcią do tamtego czasu i szukała swojej miłości. Czy uda jej się znaleźć spełnienie?
Autorka subtelnie łączy opisy świata zewnętrznego – powojenna Sardynia – i wewnętrznego, w którym najważniejsze jest uczucie.
Bez patosu, morałów czy banału, za to z lekkością i poczuciem humoru. Wartościowa, piękna powieść. „

Ta nota wydawcy opisuje główny wątek książki – historię kobiety poszukującej miłości, spełnienia i zrozumienia. Uważana w swojej rodzinie i wiosce za wariatkę, niezrozumiana, oddana za mąż człowiekowi, którego nie kocha i nie potrafi pokochać, z którym nawet nie ma o czym porozmawiać. Choć w końcu ową miłość znajduje nie dane jest jej długo się nią cieszyć. Jej wspomnienie i nadzieje, że może jeszcze kiedyś się spotkają nie pozwala jej odnaleźć szczęścia i miłości w domu, u boku męża i syna. Poznajemy tę nietuzinkowa kobietę z jej pamiętnika, z opisu jej wnuczki, z własnych przemyśleń, Az do znakującego zakończenia.
Autorka na zaledwie  120 stronach, w oszczędnym a czasem dość twardym stylu pozbawionym wszelkich ozdobników jednocześnie przedstawia nam migawki z  życie na Sardynii, historii Włoch. Tymi samymi Prostami słowami piszę o uczuciach pokazując nam różne pokłady emocji, nie okrytych w ładne słówka. Dość ciekawym zabiegiem było zostawienie niektórych wyrazów, zwrotów zdań w oryginalnym języku i zamieszczenie dla czytelników przypisów. Pozwoliło to lepiej odczuć tę włoską atmosferę.
Ksiązka jest smutna, nostalgiczna: los wiele razy doświadczał bohaterkę, akcja skupia się w głównej mierze na tych niemiłych wydarzeniach choć były i te piękne. Smutne jest to poszukiwanie miłości, życie bez niej, wspaniale ujęte w tym fragmencie:

„Babcia zawsze zastanawiała się, jak to jest z tą miłością, która jeśli nie chce, nie przychodzi, mimo łóżka, i serdeczności, i dobrych uczynków, i jakie to dziwne, że właśnie tej najważniejszej ze wszystkich rzeczy nie można w żaden sposób zmusić, żeby przyszła”.
Smutne jest, że kobieta nie dostrzegała szczęścia które ma wspominając całe życie chwile z „tym innym” nie dając przez to sobie szans na pokochanie męża:

„Kiedy babcia zdała sobie sprawę, że jest już stara, powiedziała mi, że boi się śmierci. Nie ze względu na samą śmierć, która pewnie była jak pójście do łóżka albo jak podróżowanie, ale babcia wiedziała, że Bóg się na nią obraził. Dlatego że dał jej tyle pięknych rzeczy na tym świecie, a ona nie potrafiła być szczęśliwa. Tego Bóg nie mógł wybaczyć. W głębi ducha miała nadzieję, że jest naprawdę szalona, bo jeśli była zdrowa na umyśle - to z całą pewnością czekało ją piekło.”

Przez tę jej krótkowzroczność nie mogłam jej polubić choć uznałam ją za postać bardzo ciekawa, niekiedy odważną i konsekwentną a jednocześnie delikatną i marzycielska.

Książka na pewno jest piękna i wartościowa, skłaniająca do refleksji, nie żałuję tych kilku chwil poświęconych na jej przeczytanie (w ramach wyzwania Book-Trotter) ale nie czuję zachwytu. Wiem również że po kilku chwilach refleksji pewnie o niej zapomnę.


środa, 10 października 2012

53. Zielono złoto mi

Czasem się zdarza, że coś wpadnie mi przypadkiem w ręce i od razu muszę jakoś to wykorzystać. Tak było w przypadku zielonych koralików w złote wzorki.


Zwyczajne, ale koraliki jak na mnie same w sobie są bardzo ozdobne, a do tego  staro - złoty i zielony, dwa  kolory, które ostatnio bardzo mi się podobają.

Bratowa stwierdziła, że są świąteczne bo wyglądają jak bobki na choinkę ;)

W niedzielę poczułam posmak lata:
 Prosto z krzaczka! A co najfajniejsze to jeszcze kilka będzie, oby tylko pogoda pozwoliła im dojrzeć.

W domu czekała na mnie także przesyłka od Romayi.
 Cudny przepiśnik za drobną pomoc.
Jeszcze raz za niego dziękuję!
A jak macie ochotę pooglądać inne, równe piękne to zapraszam na jej bloga.



sobota, 6 października 2012

52. Jedwab

Baricco Alessandro – Jedwab

„Jedwab to jedna z najgłośniejszych powieści włoskich ostatnich lat i światowy bestseller. Nastrojowa, pełna poetyckiego czaru opowieść o francuskim kupcu Hervé Joncour, trudniącym się importem kokonów jedwabnikowych do swojego rodzinnego miasteczka Lavilledieu, opowieść o jego podróżach do Egiptu i Syrii, a następnie do Japonii na koniec świata gdzie poznaje prześliczną młodą dziewczynę, wreszcie opowieść o ich nigdy nie wyznanej sobie miłości.”

Nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z taką książką. 108 stron i 65 rozdziałów. Jeden wieczór czytania, zaledwie dwie godziny, a refleksji o niej kilkanaście.
W zwięzłych rozdziałach (najkrótszy bowiem to zaledwie 3 zdania, półtorej linijki) poznajemy życie bohatera trudniącego się „importem” jajeczek jedwabników dla swojego miasteczka, jego podróżach, miłości, przyjaźni, wierności, namiętności… Na pierwszy rzut oka banalne, ale… spotykamy wiele niedomówień które pozwalają nam samym interpretować słowa, wydarzenia. Z jednej strony mamy przedstawioną sytuację z drugiej jednak nie wiemy do końca co się wydarzyło, sami musimy się tego domyślić. Aż do wspaniałego zakończenia nadającego książce dodatkowej niesamowitości.
Krótkie zwięzłe zdania pozbawione opisów, czasem jakby same suche fakty, niewiele stron, a jednak  historia ta jawi się nam przed oczami w pełnych kolorach. Wspaniały dobór słów, powtarzanie pewnych fraz, tempo akcji, rytmiczność słów… jakby zamknąć lirykę w prozie.
„Jedwab” jest doskonałym przykładem tego, że w niewiele słowach można zawrzeć więcej treści niż w wielkim tomisku, w którym po łowach po prostu się przelatuje wzrokiem. Tu każde ma znaczenie budując atmosferę niedopowiedzenie, magii, jest pełne znaczeń i emocji.
Trzymając ją w dłoni i przeglądając na szybko pomyślałam sobie, że jest dziwna, za krótka. Zaśmiałam się nawet że to powieść autobusowo - przystankowa – każdy rozdział zdąży się przeczytać zanim autobus stanie na kolejnym przystanku. Jednak całą podróż można przebyć zgłębiając zaledwie kilka zdań. Nie jest to utwór dla każdego, czego można się spodziewać ukazuje nam sam autor na pierwszych stronach książki pisząc:

„To nie jest powieść. Ani nawet opowiadanie. To pewna historia. Zaczyna się od mężczyzny, który przemierza świat, a kończy jeziorem w wietrzny dzień. Mężczyzna nazywa się Hervé Joncour. Jak się nazywa jezioro, nie wiadomo.
Można by powiedzieć, że jest to historia miłosna. Ale gdyby tylko o to chodziło, nie warto byłoby opowiadać. Są tu pragnienia i cierpienia, które znasz dobrze, ale nie znajdujesz słowa zdolnego je wyrazić. W każdym razie nie jest to słowo miłość. (To znana sprawa. Kiedy nie potrafisz wyrazić czegoś jednym słowem, posługujesz się całą historią. Tak się to robi. Od wieków).
Każda historia ma swoją muzykę. Ta ma muzykę białą. Trzeba to koniecznie powiedzieć, bo biała muzyka jest muzyką dziwną, czasami cię zaskakuje: gra się ją cicho i tańczy powoli. Jeśli jest dobrze grana, masz wrażenie, że słyszysz muzykę ciszy, a znakomici tancerze wydają ci się nieruchomi. Biała muzyka jest czymś diabelnie trudnym.
To właściwie wszystko. Należałoby może wyjaśnić, że jest to historia dziewiętnastowieczna: aby nikt nic spodziewał się samolotów, pralek i psychoanalityków. Nie ma ich tutaj.
Może innym razem.”
Alessandro Baricco

W tym momencie już wiedziałam, że nie odłożę tej książki.

Wiem, że na podstawie książki powstał film. Wiem też, że nawet najlepsza obsada i najwspanialsza gra aktorska nie oddadzą tego co te zapisane strony.


 A książkę przeczytałam w ramach wyzwania Book-Trotter. W październiku - literatura włoska.

wtorek, 2 października 2012

51. Ciepło zimno

Kruszynka, a dokładnie kolejna z jej akcji zachęciła mnie do podzielenia się zabójczym ciastem (dla niewiernego narzeczonego). 
Proponuje więc ciasto, które robi wrażenie, jakby się można było spodziewać z mojej ostatnio najczęściej używanej książki z przepisami: Czekolada, łatwe i pyszne przepisy krok po kroku. 
A że zemsta najlepiej smakuje na zimno to pieczone ciasto lodami stoi!

Gorąca Alaska

 Składniki
2 jajka
4 łyżki cukru pudru
5 łyżek mąki pszennej
2 łyżki kakao
1  l lodów czekoladowych (choć inny smak i kolor może dać ciekawy efekt)
3 białka
150 g cukru

* ucieramy jaja z cukier na gęstą masę, dodajemy przesianą mąkę i kakao w proszku, delikatnie mieszamy
* wylewamy ciasto do nasmarowanej formy i pieczemy w piekarniku  rozgrzanym do 220 stopni 7 minut albo do chwili gdy ciasto będzie się uginać przy dotknięciu. (mniejsza temperatura wydłuża czas)
* białka ubijamy na sztywno i stopniowo dodajemy cukier aż do powstania  gęstej lśniącej masy
* na wystudzony biszkopt wykładamy lody tak aby utworzyły wzgórek
*  lody oblewamy warstwą piany tak by przykryła je całkowicie
* wstawiany do piekarnika aby beza się zapiekła, na ok 5 minut. Podajemy natychmiast!

Zabójczy efekt, a jak też powiedział mój brat, tyle różnych konsystencji że każda truciznę da się ukryć.
Niestety musiałam posłużyć się zdjęciem z książki :(

Bardzo lubię Hoje,  a najbardziej zapach ich kwiatów odczuwalny szczególnie wieczorami.
Mogę znów się nim cieszyć:

Niestety to pewnie będzie ostatni raz w tym roku.


"Człowieka tak bardzo pochłaniają myśli i plany na przyszłość, że przypomina sobie o życiu dopiero wtedy, gdy jego dni na ziemi są policzone. Ale wówczas na wszystko jest już za późno". - Paulo Coelho
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...