sobota, 16 kwietnia 2016

214. Kwietniowa wróżka

Kwietniowa wróżka okazała się być deszczowa. I taką też miałam do niedawna pogodę. Ale może skoro jest już skończona to będzie odganiać nadmiar deszczu? 
 Bardzo mi się podoba. Tak więc pierwszy rząd kalendarza został skończony:
 4 wróżki już są i pora na kolejne.

niedziela, 10 kwietnia 2016

213. Strażniczka i czytelniczy marzec

W końcu mam chwilę czasu, żeby tu wpaść.
 Marzec okazał się dla mnie czytelniczo łaskawy. Dobór książek ułatwił mi ich połykanie i tak mogę sobie w tym roku dopisać kolejnych dziesięć pozycji i 3797 stron.
 Zaczęłam od przyjemnej obyczajowej powieści „W stylu Valentine” Adriany Trigiani. Troszkę naiwna, ale i miejscami zabawna historia dziewczyny, która próbuje uratować rodzinny zakład szyjący buty na zamówienia, jednocześnie przeżywając różne zawirowania sercowe. Jak się okazało jest to część pierwsza trylogii i zamierzam porozglądać się za kolejnymi tomami. Guillaume Musso jest jednym z moich ulubionych autorów tak więc po jego książki sięgam bez wahania i do tej pory ani razu się nie zawiodłam. Tym razem była to „Ponieważ cie kocham”. Wspaniała, dynamiczna i trzymająca w napięciu i zaskakująca historia. Akcja kręci się wokół zaginięcia pięcioletniej dziewczynki i rozpaczy jej rodziców, ale sięga wiele dalej wplątując w tę opowieść rozpieszczoną dziedziczki wielkiej fortuny i biednej nastolatki z problemami.
Trzecią przeczytaną przeze mnie książka w marcu była „Kawiarenka pod Różą” Katarzyny Michalak. Biorąc ją do ręki spodziewałam się typowej dla tej autorki słodkiej opowieści i takowa była. Szkoda tylko że ponad połowa stron, a może i więcej stanowiły przepisy kucharskie. Pomysły na słodkości owszem ciekawe, przepisy napisane jasno, ale cóż.... Nie po książkę kucharską sięgałam.
Potem” to kolejna książka Musso, czytałam drugi raz. Uznałam, że pierwszym razem gdy miałam ją w rękach zamiast zagłębić się w nią tylko musnęłam ją pobieżnie. Zapragnęłam więc jeszcze raz i choć znałam akcję znów czułam to zaskoczenia, znów dałam się wciągnąć w wir tej powieści. I choć nie powinno się oceniać książki po okładce, w rzeczywistości to one przyciągają nasz wzrok. Szkoda tylko, że tak wiele z nich nie ma żadnego związku z treścią. Tak jest i w tym przypadku, nie pasuje mi ona.
Innym autorem, którego książki biorę w ciemno, nie zawodzę się na nich i dostaję porcję wspaniałej lektury jest Jodi Picoult. W „To, co zostało” rysuje nam wspaniałą opowieść o Sage i przedstawia kolejny problem dotyczący społeczeństwa. Dziewczyna, której babcia przeżyła obóz koncentracyjny, zaprzyjaźnia się z emerytowanym nauczycielem. Pewnego razu prosi on ją by go zabiła ponieważ jest byłym esesmanem mającym na sumieniu wiele ofiar. I jak podaje opis z okładki: „Czy Sage zgodzi się mu pomóc? Czym będzie wówczas jej czyn: aktem miłosierdzia wobec drugiego człowieka czy wymierzeniem sprawiedliwości bezwzględnemu naziście? Czy ma do tego prawo?
Stuart MacBride i jego „Zimny pokój” był jedną ze słabszych moich marcowych książek. Przeczytałam ten kryminał, ale bez żadnych rewelacji. Akcja mnie nie wciągnęła, a o całej książce pewnie niedługo zapomnę. Inaczej będzie z „Nie chciałaś wiedzieć” Jean Hanff Korelitz. Jej historia o Grace - spełnionej kobiecie i cenionej terapeutce twierdzącej, że kobiety wybierając partnerów zapominają o rozsądku, nie słuchają własnej intuicji, a widzą tylko to co chcą zobaczyć. Wkrótce ma zostać wydany jej poradnik, kariera rozwinąć się, a tymczasem całe jej życie rozpada się, z sielanki tworzy się kryminał. Podobała mi się, szybko przeczytałam – tak wciągająca się okazała.
Kryminały Mary Higgins Clarke także należą do moich ulubionych więc bez namysłu skorzystałam z możliwości przeczytania „Udawaj, że jej nie widzisz”. Czyta się błyskawicznie, a akcja zaciekawia. Nie ma zbędnych wątków i opisów. Młoda kobieta jest świadkiem zabójstwa, jako świadek koronny dostaje nową tożsamość, ale zabójca ją ściga. Próbuje uporać się z tą trudną sytuacją i jednocześnie odkryć kto zabił zanim sama stanie się ofiarą.
Teresa Ewa Opoka swoją powieścią „Kalinowe serce” zafundowała mi lekturę, do której trudno mi się odnieść. Dziewiętnastoletnia Kalina szybko musi wziąć odpowiedzialność za swoich braci i ojca. We wsi nie ma żadnych perspektyw jednak szczęście się do niej uśmiecha i zaczyna się opiekować starszą panią. Od tamtej pory jest niczym w bajce o Kopciuszku, któremu los rzuca czasem kłody pod nogi, jak to w życiu. Powinno wciągać, ale mnie nie wciągnęła. Przeczytałam, czasu jej poświęconego nie żałuję, ale nie utkwi w mojej pamięci. Ostatnią kwietniową książką była „Francuska opowieść” Krystyny Mirek. Są to dalsze losy bohaterów znanych z „Szczęście all inclusive”. Akcja przeniosła się z greckiego hotelu do francuskiej winnicy, ale Beata ciągle miała te same wątpliwości. Na szczęście fabuła tej części zaczęła się bardziej skupiać na Oliwii i Aleksie, a och problemy okazały się być dojrzalsze, co uratowało powieść.

Z racji urodzin i imienin domowników babcia zrobiła tort żywiecki.
 Nasza kocica Hela nie odstępuje go na krok :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...