Bez kolczyków i pierścionka na placu czuję się jak niektóre panie bez makijażu, jednak nie zawszę mogę nosić dyndające kolczyki, (szczególnie teraz gdy nasza Pchełka łapie za nie i ciągnie). Dlatego w przerwie od krzyżyków wypełniałam i kleiłam zwykłe sztyfciki.
Nic specjalnego, takie na codzień i bardzo uniwersalne.
„Nawet jeśli ty straciłaś wiarę w marzenia, one wciąż wierzą w ciebie.” -
Katarzyna Michalak
Śliczne...
OdpowiedzUsuńUrocze maleństwa
OdpowiedzUsuńBardzo ładne. Zwłaszcza te fioletowe. W prostych kolczykach jest równie wiele uroku, co w takich "dyndających" ;-)
OdpowiedzUsuńUrocze te drobiazgi :)
OdpowiedzUsuńŚliczne małe dodatki, też lubię czasem założyć takie maleństwa.
OdpowiedzUsuńWitam Ciebie bardzo serdecznie.Ale tutaj pięknie,kolorowo i wiosennie.Jeśli pozwolisz zostanę na dłużej,bo warto.W wolnej chwili zapraszam w odwiedzinki do Dobrych Czasów.Pozdrawiam.J.Dodam tylko,że Twoje prace naprawdę zachwycają.
OdpowiedzUsuńW prostocie cały urok :) są śliczne i praktyczne. Ja też bez kolczyków czuję się jakby mi czegoś brakowało (jakbym nie była ubrana).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Sliczne :)
OdpowiedzUsuńOoo, dobrze pamiętam jak kolczyki przyciągały łapki niemowlaka :D
OdpowiedzUsuńDo tej pory lubię takie małe kolczyki :)
bardzo, bardzo mi sie podobają...są proste i eleganckie:) dziękuje za odwiedzinki:)
OdpowiedzUsuń