niedziela, 8 czerwca 2014

134. Różane korale

Pogoda w końcu pozwala na większe dekolty, które trzeba czymś przyozdobić.
W książeczce pomysłowo - instruktażowej, którą kiedyś dostałam znalazłam fajne pomysły na mieszane koraliki. Poszły więc w ruch szczątki różnych starych korali.
Bardzo podobają mi się takie połączenia
Teraz muszę pokombinować nad kolczykami do nich, akurat zostało jeszcze kilka sztuk koralików.


"Nie rzeczywistość sama, ale serce, z jakim ku niej przystępujemy, daje rzeczom kształty i kolory." - Henryk Sienkiewicz

niedziela, 1 czerwca 2014

133. Bez mojej zgody

"Bez mojej zgody" - Jodi Picoult

„Annie nic nie dolega, a mimo to żyje tak, jakby była obłożnie chora. W wieku trzynastu lat ma już za sobą niejedną operację, wielokrotnie oddawała krew, żeby utrzymać przy życiu swoją starszą siostrę Kate, która we wczesnym dzieciństwie zapadła na białaczkę.
Annie została poczęta w sztuczny sposób, tak aby jej tkanki wykazywały pełną zgodność z tkankami siostry. Choć przez całe życie postrzegano ją wyłącznie przez pryzmat siostry i tego, co dla niej robi, aż do tej pory Annie akceptowała tę swoją życiową rolę. Teraz jednak, wzorem większości nastolatków, zadaje sobie pytania dotyczące tego, kim jest naprawdę. Wreszcie Annie dojrzewa do podjęcia decyzji, która dla wielu osób byłaby nie do pomyślenia, decyzji, która podzieli jej rodzinę, a dla ukochanej siostry będzie wyrokiem śmierci.”
 
Tak zachęca do siebie powieść „Bez mojej zgody”. Dla mnie samo nazwisko autora jest już wystarczającą zachętą, a także zapewnieniem, że na pewno opłaca się przeczytać.
Spotykam jednak ludzi, którzy unikają twórczości Jodi Picoult gdyż w jej książkach „często cierpią dzieci”. Zgadzam się z tym, w swoich książkach pani Picoult zabiera się za wiele ważnych problemów dzieci i całej rodziny. Opisuje m.in. problem molestowania seksualnego, dzieciobójstwa, chorób dzieci, samobójstwa, masakr dokonanych przez nastolatków, problematykę zapłodnienia In vitro i wiele innych. Czyni to jednak w sposób dość przystępny jednocześnie otwierając mi oczy na zagadnienia związane z tematem, które nigdy nie przyszłyby na myśl w tym aspekcie. Ukazanie problemu z punktu widzenia każdej zaangażowanej strony jest dla mnie charakterystyczną cechą powieści Jodi Picoult. Wzbogaca to odbiór książki pozwalając nam na samodzielne wyrobienie sobie zdania, jednocześnie każąc nam się zastanowić nad naszym postępowaniem czy poglądami.
Dlatego tak, te książki są o krzywdzie dzieci, ale napisane w ten sposób byśmy oprócz dobrej lektury mieli szansę „otworzyć oczy” by zapobiec takim problem  gdy dotkną nas, dostrzec je w porę. Zdawać sobie sprawę z tego co może czuć druga osoba. W powieściach tej autorki podoba mi się, że nie ma postaci złych i dobrych,  bo każdy ma swoje racje, słuszne powody postępowania.
„Bez mojej zgody” jest historią Annie, która nie może prowadzić normalnego życia kilkunastolatki gdyż w razie potrzeby musi służyć swoim ciałem by ratować siostrę, a to transfuzją krwi, osocza, limfocytów. W końcu by pomóc Kate powinna oddać jej nerkę lecz postanawia sama decydować o swoim ciele i wnosi sprawę o usamodzielnienie w kwestii procedur medycznych. Nie chcę opisywać jak się zakończyła ta historia. Było wzruszająco, było zaskakująco, takie książki lubię. Choć to ponad 500 stron przeczytałam ją bardzo szybko  tak mnie wciągnęła i zainteresowała.
Na podstawie tej powieści nakręcony został  film, który przypomniałam sobie kilka dni temu. Wydaje mi się, że oddaje klimat książki, choć zakończenie zostało zmienione.

 Poszczęściło mi się w konkursie Melanii K i już  do moich rąk trafiła książka na którą miałam chetkę:
 
Pięknie dziękuję :)

piątek, 16 maja 2014

132. Cookie Time - Waffle

Troszkę czasu minęło, odkąd pokazałam ostatnie moje postępy w Salu, a troszkę doszło.
Pojawiły się Waffle:
Czyli przedostatni obrazek tej części.
Muszę przyznać, że im mniej zostaje  do wyhaftowania, tym bardziej mnie ciągnie do tej robótki.

W tym tygodniu pogoda jest zupełnie nie majowa, ale zdążyłam uchwycić moje ulubiony kwiaty tej wiosny:
Aż żal, że nie mogę się cieszyć nimi dłużej.

sobota, 10 maja 2014

131. Córka Alchemika


Córka Alchemika -  Katharine McMahon
Są takie książki, po których przeczytaniu miewam bardzo mieszane uczucia. Czasem ciężko jest mi nawet określić czy podobała się czy nie, czy warto było poświęcić jej czas. Tak było w przypadku "Córki Alchemika". Bardzo wiele się po niej spodziewałam i pewnie dlatego bardzo się zawiodłam. Przykuła moją uwagę tytułem i okładką budząc nadzieje na niebanalną, tajemniczą historię. Opis z okładki zaciekawił:


"Dwór w Selden spowijają mroczne sekrety. Mieszka w nim Emilie, osierocona przez matkę piękna i niesamowicie inteligentna dziewczyna. Żyje w izolacji od świata za sprawą wychowującego ją ojca, Johna Seldena, ucznia Isaaca Newtona, który chce z niej uczynić wybitnego alchemika i filozofa. Wiosną roku 1725, kiedy Emilie kończy osiemnaście lat, jej ojciec podejmuje wraz z nią najśmielsze jak dotąd wyzwanie – próbę tchnięcia życia w nieożywioną materię. Ich plany krzyżuje pojawienie się dwóch nieznajomych. Emilie, która wpada w sidła namiętnej miłości, podejmuje brzemienne w skutki decyzje, po raz pierwszy słuchając głosu serca zamiast rozumu. Zrywa więź z ojcem i wyjeżdża do Londynu. Wbrew temu, czego się spodziewała, doskwiera jej tam jeszcze większa samotność, którą potęgują jej wybujała inteligencja i niezwykłe wykształcenie. Emilie odkrywa, że musi się jeszcze wiele nauczyć – o ciemnych stronach ludzkiej natury i skomplikowanej przeszłości własnej rodziny. Tak rozpoczyna się jej dramatyczna droga, wiodąca ją do oświecenia… "

Rzeczywistość okazała się odmienna od moich oczekiwań. Zawiodłam się. Najpierw przez kilkadziesiąt stron czułam się zanudzona, a gdy akcja zaczynała się w końcu rozkręcać bohaterka coraz bardziej mnie irytowała. Tak więc chęć rzucenia książki w kąt zmieniła się w chęć dania bohaterce ową książką po głowie. Z jednej strony mądra, zdolna pomocnica swojego ojca,  z drugiej - głupie naiwne dziewczę. Za bardzo się to w mojej opinii gryzło. Na szczęście gdy moja irytacja zachowaniem Emilie budziła chęć zamknięcia książki i nie otworzenia jej więcej, fabuła zatrzymywała mnie. Młoda alchemiczka zmuszona została do "wzięcia się za siebie" i było już tylko coraz lepiej i coraz ciekawiej.  Niestety wiele osób ten nudny początek może zniechęcić.
 Akcja potrafi wciągnąć jeśli ktoś lubi takie klimaty. Mi czegoś w tej książce zabrakło.
Bardzo podoba mi się styl, w jakim "Córka Alchemika" została napisana, sprawiał, że w mojej głowie powstawały obrazy. Bardzo lubię takie "wczytanie się" w książkę.
Pomysł fajny, akcja nawet ciekawa, pięknie napisana, więc czemu nie mogę "Córki Alchemika" uznać za dobrą książkę? Nawet nie wiem czy mam ochotę sięgnąć po inną książkę Katharine McMahon   choć uznawana jest za lepszą.



Za to żadnych zastrzeżeń tylko same zachwyty mam nad paczuszką, którą dostałam od isavety:

Tym bardziej, że zieleń to mój ulubiony kolor.
Bardzo dziękuję!


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...