Wrzesień, a wrześniowa edycja Book – Trottera zabiera nas w rosyjskie
klimaty. Trochę ta podróż mnie przerażała – tylko dwa razy miałam kontakt z literaturą
rosyjską, pierwszy to szkolne lektury, a wiadomo że co z musu to bez większej przyjemności,
a na myśl o rosyjskiej klasyce od razu mam przed oczyma wielkie tomiszcza,
pewnie mylnie, ale cóż…. Drugi raz miał miejsce całkiem niedawno – w bibliotece
wpadł mi w ręce rosyjski kryminał „Kłamstwo na kłamstwie” Darii Doncowej. Żeby więc
wyzwanie na pewno ukończyć postanowiłam sięgnąć po autorkę sprawdzoną i kolejny
z jej kryminałów. Tym razem przeczytany w dwa wieczory.
Żona mojego męża – Daria Doncowa
Czyli po raz kolejny „Nowa Rosja w powieści kryminalnej”. Ta
sama bohaterka co poprzednio - rosyjska nowobogacka z aspiracjami na detektywa
i wścibiająca nos tam gdzie nie powinna. Jej dość zwariowana rodzina z
przychówkiem, syn, który tak naprawdę nie jest jej synem tylko jednego z byłych
mężów, tak samo córka, do tego całkiem niemała zgraja zwierzaków oraz zaprzyjaźniony
pułkownik. W tej części pojawiają się też dwie byłe teściowe, ale jak się miało
czterech mężów to i liczba teściowych musi być proporcjonalna.
Całość tworzy dość barwną i zabawną zbieraninę, szczególnie
że książka jest „opowiadana” przez bohaterkę. I choć czasem pojawia się myśl że
przesadzono, przerysowano to jednak wcale nie przeszkadza ona w dalszym
wgłębianiu się w akcję książki.
Intrygujący jest tytuł, który wprowadza w zagadkę której
rozwiązania podejmuje się Dasza. Jeden z jej byłych mężów zostaje oskarżony o
zabójstwo swojej siódmej żony (to jest właśnie jeden z przykładów tej przesady).
Próbując znaleźć prawdziwego mordercę wpada w dość ciekawe sytuacje.
Całość tworzy dość lekki kryminał z humorem, niektórych
elementów zagadki domyśliłam się przed bohaterką, ale i tak czytało mi się
bardzo dobrze do samego końca.
W pierwszej książce miałam problem z rosyjskimi zdrobnienia
imion. W jednym zdaniu było o Arkadym, a potem już o jakimś Kieszy. Moja
znajomość w tej dziedzinie ograniczała się do wiedzy że Maria to Masza,
natomiast Jewgienij to Żenia, dlatego czułam pewien dyskomfort. Na szczęście
tym razem o wiele szybciej poszło mi na zaznajomienie się z postaciami.
Czasem maluje się
przed nami dość ciekawy portret rosyjskiego społeczeństwa, raz dość ironiczny,
często z przymrużeniem oka. Opisywana Moskwa stoi łapówkarstwem i interesownością,
bez „złotych monet” nie załatwisz nic, nawet jeśli by ci się należało, a
mafiosi to w bardzo sympatyczni ludzie. Na tym opierają się metody śledcze
Daszy, która w zamian za potrzebne informacje i przysługi odwdzięcza się cennymi
papierkami.
Donicowa często
nazywana jest rosyjska Chmielewska, co następnie jest mocno krytykowane. Sama
bym jej tak nie nazwała, po prostu styl jej książek przywodzi na myśl naszą
pisarkę: podobne bohaterki które przypadkiem wikłają się w jakąś aferę i przez ten sam przypadek
zmierzają do jej rozwiązania. Obie wpadają w wiele zabawnych sytuacji, często
nie widząc tego o oczywiste.
Jeśli msz ochotę na kryminał z przymrużeniem oka – polecam.
Ja uwielbiam literaturę rosyjską, mogłabym ją czytać naokrągło ;)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze nic tej autorki, przymierzam się od jakiegoś czasu.
OdpowiedzUsuńmmmm interesujący tytuł:)
OdpowiedzUsuńTytuł mi się podoba, jednak co do opisu to mam wrażenie, że za bardzo pogmatwana ta książka...
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze nigdy współczesnego rosyjskiego kryminału, ale widzę, że pora to zmienić :)
OdpowiedzUsuńno chętnie bym przeczytała:)))
OdpowiedzUsuńZgadzam się przeczytałam prawie wszystkie książki tej autorki - polecam również książki :Aleksandra Marinina oraz Tatiana Polakowa . Również kryminały z odrobiną humoru - fajnie spokojnie się czyta :) ewa
OdpowiedzUsuńzapowiada się ciekawie ;-) moje doświadczenia z z literaturą rosyjską ograniczają się jedynie do "Zbrodni i kary". Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny!
OdpowiedzUsuńJestem świeżo po lekturze powieści Doncowej i podobała mi się, więc po "Żonę mojego męża" również chętnie sięgnę :)
OdpowiedzUsuń