niedziela, 26 lipca 2015

179. Igłą Malowane 4/2015

Dwumiesięcznik „Igłą Malowane” Nr 4/2015 już od kilku jest w moich rękach. W cenie 9,70 zł dostajemy 52 strony (wraz z okładką) z kilkunastoma wzorami.

Energetyczna okładka przykuwa wzrok i zachęca do zajrzenia, a tam? Witrażowe kwiaty, serwetkowe maki, romantyczne ptaszki, makowe spacer, Afrykanka i zwierzątka dla dzieci - jest w czym wybierać.
Zawartość można obejrzeć na filmiku:

Ile hafciarek tyle gustów, ciężko jest dobrać wzory tak by wszystko wszystkim pasowało uważam jednak, że każdy coś w tym numerze dla siebie znajdzie. Ja znalazłam i kilka trafiło na moją listę „do zrobienia”.
Wzory są różnej wielkości, przeważają jednak duże. Małe są tylko wzory do wyszycia dla dzieci i mak. Zabrakło mi innych, które można wykorzystywać do różnych projektów: na kartki, okładki, zakładki, kieszonki...
Dostosowane do sezonu lub okazji na pewno cieszyłyby się powodzeniem.
Techniczna strona wzorów odpowiada mi: zastosowanie zarówno kolorów i symboli ułatwia sprawę. Przy dużych wzorach same kolory mogą się mylić, natomiast symbole sprawiają, że potrafię się zgubić. Dlatego takie rozwiązanie jest dla mnie najlepsze. W największych wzorach jest siatka co pięć krzyżyków co również mi odpowiada, a spotykane jest rzadko.

Spodobał mi się kurs na haft wstążeczkowy oraz haftowania dla dzieci. Mam nadzieję, że i w innych numerach znajdzie się jakiś. Może kurs na inne rodzaje haftu? Gobelinowy, matematyczny? Może na ciekawe wykorzystanie wyhaftowanych obrazków? Większości haft kojarzy się tylko z obrazkiem na ścianie, a przecież jest tyle innych możliwości. Oprócz wspomnianych zakładek, kartek czy poduszek również zawieszki, pinkeep, okładki, ozdoby pudełek. Inne sposoby oprawiania? Nie tylko ramki? Chętnie zobaczyłabym jak zrobić to fachowo. Może nowe ciekawe wykorzystanie wykorzystanie zachęci innych do spróbowania? Odmłodzi spojrzenie na haft?
Dwa z przedstawionych w tym numerze wzorów można wykonać zarówno haftem krzyżykowym jak i wstążeczkowym, a nawet koralikami.

Autorzy proponują łączenie tych technik, efekty mogą być naprawdę ciekawe.
Konkurs jest dobrym pomysłem na wyjście do czytelników.
Pozytywnym zaskoczeniem był dla mnie brak natłoku reklam. Na jednej z nich mamy możliwość zamówienia zestawów czy mulin do prezentowanych w numerze wzorów.
Graficznie gazeta jest na dobrym poziomie. Przejrzysta, kolorowa, dobre zdjęcia.
Jestem zadowolona z tego numeru i polecam innym haftującym lub chcącym dopiero spróbować.
Za mozliwość zapoznania się z tym numerem dziękuję Coricamo
 

wtorek, 21 lipca 2015

178. Babeczka i niespodzianka

Powstała lipcowa salowa babeczka.
 Śliczna apetyczna ozdobiona makami:

Ponieważ haftuję wszystkie razem, a czerwcowa była w czerwieni nie chciałam by sąsiednia też. Postanowiłam więc zmienić kolor papilotki.


Nie wiem czy dobrze wybrałam, ale lipiec zawsze kojarzył mi się z czystym błękitnym niebem.

 Teraz czekam już aż w moje rączki dostanie się babeczka sierpniowa, póki co może zabiorę się za jesień z Czterech pór roku.


 Wczoraj dostałam paczuszkę od Teresy
 organizowała u siebie zabawę, w której nie wygrałam, ale i tak, jak inni biorący udział dostałam niespodziankę:

Poczułam się jakbym jednak była główną nagrodzoną :)
Bardzo dziękuję za te wspaniałości!!

czwartek, 16 lipca 2015

177. Brave Knight

Dzisiaj pokażę wam skończonego rycerzyka, trafi do małego Karolka.
Wzór dla niektórych znanych  - Bucilla Brave Knight Birth Record.
Użyłam tylko samego rycerza, choć cały jest sympatyczny.

Zauroczył mnie ten wzorek u jego wyszywanie na pewno byłoby przyjemnością gdyby wzór był dla mnie czytelniejszy.
 Jak już wspomniałam trochę pozmieniałam. 
Wyhaftowałam jeszcze imię, ale nie załapało się na zdjęcie, wina pośpiechu.
Jak ja kocham ten mój aparat i jego zabawę kolorami ;)

niedziela, 12 lipca 2015

176. Pomarańczowo

Obiecałam pewnej zaglądającej tu osóbce coś koralikowego. Słowo się rzekło więc pokazuje. Nic wyszukanego, ot cudowna moc półfabrykatów, które wystarczy już tylko ze sobą połączyć. Pomysł też nie oryginalny, gdzieś zobaczyłam i zachciałam takie. Są długie - 11 cm bez bigla, pobrzękują i miło łaskoczą ramiona przy ruchu.



Nie wiem jak je nazwać, mówię o nich piórkowe. 
Kolor dobrany w sam raz na lato, miałam ochotę na więcej kolor.
Teraz jak na nie patrzę to ma ochotę je poprawić i chyba tak zrobię. 

Dziękuję za odwiedziny i komentarze pod poprzednimi postami, bardzo miło się je czyta. 

 

sobota, 4 lipca 2015

175. Podsumowanie czerwca i Pięćdziesiąt odcieni

Pora na czytelnicze podsumowanie czerwca. Ilością książek nie zaskoczę, po raz kolejny wyszło 10. Dały mi one w sumie 4275 stron, średnio 142 na dzień.

Od początku roku dało mi to 64 książki i 27715 stron.
153 stron na dzień i 1,92 dnia na książkę. Jestem zaskoczona, pozytywnie.

A co znalazło się na liście przeczytanych?

Szkoła gotowania pod amorem – Melissa Senate
Po tytule i okładce można się wszystkiego o tej książce dowiedzieć. Banalna historia o poszukiwaniu miłości i radzeniu sobie z gotowaniem włoskich specjałów z tajemniczymi składnikami. Jednak opowiedziana w bardzo urzekający sposób, aż chciało się czytać.

W pułapce – A. J. Cross
Prawdziwy kryminał! Prawdziwy gdyż odcina się się od bogactwa metod i zostawianych śladów rodem z serialu CSI. Żeby rozwiązać zagadkę policjanci muszą połączyć wszystkie poszlaki, czasem coś im umyka, czasem skupiają się na rzeczach, które okażą się nieistotne. Sam pomysł na fabułę również ciekawy, więc czego można chcieć więcej?

Mroczny kochanek – J. R. Ward
Pierwszy tom cyklu Bractwo Czarnego Sztyletu opowiadającego o walce wampirów z reduktorami. Znów o wampirach, ale całkiem inne ujęcie, bardziej w stylu filmowego Underworld. Mam zamiar sięgnąć po kolejny tom.

Anioł Stróż – Nicholas Sparks
Kolejna piękna opowieść tego autora. Trochę przewidywalna, ale wspaniale opowiedziana. To nazwisko jest dla mnie gwarancją dobrej książki, nie przypominam sobie bym się choć raz na nim zawiodła.

Latarnik – Camilla Läckberg
I takim oto sposobem do przeczytania z tego cyklu została mi tylko pozycja najnowsza o mnie bardzo smuci. Kto mnie zna lub podczytuje w miarę regularnie ten wie, że Saga o Fjällbace podbiła mnie i nigdy nie potrafiłam się od tych książek odkleić.

Nowe oblicze Greya – E L James
Skoro przeczytałam dwie poprzednie części i miałam możliwość ostatniej to skorzystałam. Gdyby nie to, pewnie bym się nie wysilała,żeby ją zdobyć.

Kręte ścieżki - Lisa Jackson
W klasztorze mordowane są zakonnice, siostra jednej z nich postanawia zająć prywatnym się śledztwem. Z ramienia policji nad sprawą głowi się para znanych już z innych thrillerów autorki detektywów – Bentz i Montoya.

Wtorkowe przyjaciółki - Monika Peetz
Przyjaciółki, które od 15 lat spotykając się w każdy pierwszy wtorek miesiąca postanawiają wyruszyć razem na pieszą pielgrzymkę, po której nic nie będzie takie jak dawniej. Czyta się przyjemnie i zaskakująco.

Sekrety róż - Elizabeth Camden
Koniec XIX wieku, rodzina Sawyerów dowiaduje się, że do ich domu wprowadzili się tajemniczy rumuńscy imigranci posiadający dokumenty potwierdzające prawo do posiadłości. Jak się okazało ciekawa historia, choć po okładce spodziewałam się prędzej jakiegoś romansidła, na szczęście mylnie.

Nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie pójdę do nieba -
Fannie Flagg
Dawno żadna książka tak mnie nie zaskoczyła. Zastanawiałam się co takiego czytam, ale czytałam dalej. O czym jest? O tym jak jeden człowiek może wpłynąć na wielu innych. Poznajemy reakcje sąsiadów, znajomych, a czasem obcych ludzi na wiadomość o śmiertelnym wypadku pewnej uroczej staruszki.



Cykl "Pięćdziesiąt odcieni" już za mną i nie rozumiem o co tyle szumu. Nie rozpisze się bo nie ma o czym. Podsumować mogę tę trylogię jako historię o Kopciuszku w wydaniu dla dorosłych, bo erotycznym. I chyba właśnie przez ten erotyzm tyle było krzyku. W mojej opinii nie zasłużenie, czytałam już znacznie lepsze powieści z gatunku erotycznych. Przynajmniej były ciekawe. A tu? Każda kolejna część nudniejsza od poprzedniej. Miejscami miałam wrażenie, jakbym nie czytała „bestsellera” tylko jakieś internetowe opowiadanie, na takim poziomie bym stawiała pewne fragmenty.
Z ciekawości postanowiłam obejrzeć ekranizację, z nadzieją, że może przy wersji filmowej zrozumiem fenomen tego cyklu. Niestety, na filmie wynudziłam się bardziej niż czytając książkę. Fabuła nudna, jak w książce, a do tego aktorzy, którzy wybitnie mi nie pasowali do ról, czyli wszystko nijako i bez polotu. Wśród znajomych ma zarówno zwolenników tej trylogii jak i jeszcze większych krytyków niż ja.
Dlaczego przeczytałam wszystkie części skoro ni podoba mi się? Ponieważ miałam, a skoro jakaś książka zabłądzi pod mój dach to na pewno ją przeczytam lub przynajmniej spróbuje. Zdarzało mi się porzucić jakieś pozycje, gdy uznałam, że nie chcę by czytanie mnie męczyło. W przypadku Greya nie męczyłam się, ale wielkiej przyjemności z czytania nie miałam.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...