wtorek, 24 września 2013

106. Everyday luck i koniec


 Jakiś czas temu nadeszła ta oczekiwana chwila, czyli zakończenie mojego pierwszego SAL-u.
Jeszcze w wakacje powstał ostatni obrazek:
 Jak poprzednie haftowało się bardzo fajnie, nawet kontury były przyjemnością.
 Bardzo lubię oglądać jak obrazek zmienia się dzięki tym kreseczkom.

A o to wszystkie obrazeczki razem:
Według mnie pięknie razem wyglądają.

Początek września obfitował w przebłyski szczęścia więc odwiedził mnie także listonosz z paczuszkami - niespodziankami:

od Ewy:
 


od Violi:
 

Jestem zachwycona i bardzo dziękuję!

"Czasami robimy coś z pełną świadomością, że nie powinniśmy tego robić i z jednoczesnym wewnętrznym przekonaniem, że w naszym postępowaniu nie ma niczego zdrożnego." - Jodi Picoult
 Czyż nie prawdziwa jest ta myśl?

sobota, 14 września 2013

105. Puść już mnie - Piotr Kołodziejczak


„Dla innych są wzorem idealnej pary, lecz życie układa własne scenariusze. Ewelina jest młodą, zadbaną kobietą. Jej mąż Rafał to dobrze zapowiadający się architekt. On robi karierę. Ona pracuje, ale o karierze nie myśli. Dla niej liczy się tylko Rafał i wspólnie spędzone wieczory. Pewnego dnia w ich związku pojawia się pierwsza rysa, a wkrótce kolejne... Ewelina - zapatrzona w Rafała jak w lustro - za wszystko, co złe wini wyłącznie siebie. W końcu zaczyna sobie zdawać sprawę, że trwa w związku toksycznym. Postanawia walczyć o swoją godność, wyzwolić się i żyć także dla siebie... Czy kobieta po przejściach może odnaleźć szczęście? Czy kobieta po przejściach może stać się kobietą sukcesu? W tej książce znajdziesz odpowiedź.”

Gdy tylko wzięłam do ręki „Puść już mnie”  wiedziałam jedno – czeka mnie miły wieczór przy szklance dobrej herbaty, niczym spotkanie z koleżanką, którą ma mi do opowiedzenia ciekawą historię.  
Po książkach Piotra Kołodziejczaka zaczęłam spodziewać się pewnych rzeczy między innymi: sytuacji bądź problemu wokół którego budowana jest akcja, ciekawych bohaterów rodem z naszego podwórka, wrażenia że podobna sytuacja może spotkać nas czy sąsiada, elementów humorów, kilku myśli do refleksji oraz zaskoczenia w jednej niewielkiej książeczce o nieciekawej okładce. Tak było i tym razem, prawie…

Fabuła ksiązki wciąga i intryguje. Relacje damsko - męskie, toksyczne związki, ale także o tym jak zmienia nas doznana krzywda. Piotr Kołodziejczak starał się zanalizować psychikę kobiety, dla której głównym priorytetem stał się dom i dbanie o męża, dla którego „porzuciła siebie” oraz kobiety niezależnej feministki, wyzwolonej kobiety biznesu. Dwie skrajne postawy i jednak kobieta  Jak z jednej przemieniła się w drugą? Czy jeszcze zaufa? O tym właśnie jest ta opowieść. Bohaterzy bardzo ludzcy choć czasami miałam wrażenie absurdalności lub zwyczajnego przerysowania. Może po prostu wydaje mi się że sama zachowałabym się inaczej? Już wcześniej podjęła jakieś decyzje? Przejrzałą na oczy? Jeśli ksiązka rodzi takie pytania, jeśli każe nam się zastanowić to czas poświęcony na jej lekturę nigdy nie będzie czasem straconym.
Lubią tą potoczność stylu i języka, ta zwyczajność harmonizuje z moim odczuciem, że taka lub podobna sytuacja może mieć miejsce tuż obok, może za płotem…
Elementy humoru lubię i cenię, nawet jeśli uśmiecham się z powodu jakiegoś lekko niwalnego dialogu, czyta się o wiele przyjemniej,
Czekałam na to zaskoczenie w finale. Rozumiem w jaki sposób autor chciał je osiągnąć, ale tym razem nie wyszło. Miałam wrażenie jakby postać Basi była tylko w tym celu wprowadzona by móc na niej budować końcowe napięcie. Samego napięcia też zabrakło bo czy najważniejszy był wybór bohaterki czy może fakt, że jakiegoś dokonała?
Tym razem to książka dla kobiet, nie potrafię sobie wyobrazić jakiegoś znanego mi pana czytającego ją, w sam raz na miłe popołudnie, lub chwile oczekiwania.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Borgis 



Na zakończenie wakacji uśmiechnęło się do mnie szczęście za sprawą dwóch bardzo kreatywnych osób:
 u której wygrałam candy

za udział i przepis

Jestem zachwycona paczuszkami, a wszystkich którzy nie znają zapraszam na blogi dziewczyn, jest co podziwiać.

środa, 4 września 2013

104. A'la ptasie mleczko

Na zakończenie lata jedne z ostatnich deserów bez pieczenia - ciasto z ptasim mleczkiem. Bardzo proste i dość szybkie:
2 duże wafle
galaretki: malinowa, 2x cytrynowa
sok lub syrop malinowy
1l słodkiej śmietanki 
Galaretkę wiśniową rozpuszczamy w szklance wody i studzimy.
cytrynowe przygotowujemy w dwóch szklankach wody, studzimy, a następnie ubijamy ze śmietanką. Dzielimy na dwie części, do jednej dodajemy sok u mieszamy.
Wykładamy na wafla (umieszczone w blaszce) masę jasną i schładzamy, galaretkę i schładzamy, masę różową i przykrywamy drugim waflem. Odkładamy do lodówki.
I tu mój błąd - nie odłozyłam więc wafle troszeczkę mi namiękły, ale i tak wszystkim smakowało.

Jak się okazało nasza kotka ma się chyba za "córeczkę tatusia":
tym razem upodobała sobie leżaczek, nie przeszkadzała jej nawet włączona wibracja.

Odwiedził mnie listonosz z paczuszką dla pewnych dwóch małych skrzatów. Oto co przygotowała dla nas ania.mania:
 
Wszystkie jesteśmy zachwycone jej wspaniałymi pracami. Tylko zdania są podzielone czy dziewczynki dostały po kociaku czy po myszce ;)
Aniu jeszcze raz bardzo dziękuję.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...