sobota, 24 stycznia 2015

154. Styczniowa muffinka

Powstała moja pierwsza salowa bebeczka. 


Jak widać zdecydowałam się na beżowy materiał i zmianę kolorów lub ich nasycenia. Styczeń to karnawał, a ten rządzi się swoimi prawami.
 Eh.. ten mój aparat i oświetlenie...
Widać też, że zaserwowałam całkiem inny krem ;)
Na tym zdjęciu kolor materiału jest taki jak w rzeczywistości.
W mojej opinii wygląda apetycznie.
Już z niecierpliwością czekam na kolejną muffinkę. Postanowiłam wyszywać je obok siebie w kilku rzędach.

wtorek, 20 stycznia 2015

153. Dziewczyna komendanta, Żona dyplomaty

Od czasów szkoły podstawowej bardzo lubię czytać książki z wojną w tle. Takie opowieści o losach i przeżyciach ludzi w tak strasznych czasach bardziej do mnie przemawiały niż daty, postanowienia i inne suche historyczne fakty. Zamiłowanie do takich powieści zostało mi do dzisiaj, co raz częściej są one tylko fikcją literacką, ale jeśli oddają klimat, a raczej grozę tamtych dni to jestem zdecydowanie na tak.

Dlatego też z wielką chęcią sięgnęłam po książki Pam Jenoff:

Dziewczyna komendanta”
„1 września 1939 roku świat młodej żydówki Emmy Bau legł w gruzach. Jej nowo poślubiony mąż, Jakub, działacz ruchu oporu, musi się ukrywać. Rodzina trafia do getta. W wyniku splotu niezwykłych wydarzeń Emma nie dzieli tragicznego losu swoich rodaków, tylko z nowymi dokumentami - jako Polka Anna Lipowska - rozpoczyna nowe życie w okupowanym Krakowie. Pragnie w ukryciu przeczekać wojenną zawieruchę, lecz nie jest jej to dane. Pewnego dnia zostaje przedstawiona komendantowi Georgowi Richwalderowi. Wkrótce ten wysokiej rangi hitlerowski oficer postanawia zatrudnić ją w charakterze swojej asystentki w biurze na Wawelu. Nakłoniona do współpracy przez ludzi podziemia, Emma staje przed poważnym dylematem. By ratować siebie i innych, musi zbrukać wszystko, co dla niej święte. Początkowo wbrew sobie i logice przyjmuje propozycję Richwaldera. Młoda, nieśmiała i niedoświadczona dziewczyna rozpoczyna śmiertelnie niebezpieczną grę o najwyższą stawkę. ”

„Żona dyplomaty”
„Jak to się stało, że przeżyłam, gdy tylu innych zginęło? Dlaczego właśnie ja? Europa 1945 rok. Cudem ocalała po koszmarze nazistowskiego obozu Marta Nederman powoli wraca do zdrowia i równowagi psychicznej. Poznaje amerykańskiego żołnierza Paula, którego miłość przywraca jej wiarę w sens życia. Marta znów zaczyna marzyć i snuć plany na przyszłość, zachodzi w ciążę. Niestety tragiczna śmierć Paula niszczy nadzieje na szczęście. Zrozpaczona Marta odnajduje wreszcie ukojenie w małżeństwie z brytyjskim dyplomatą Simonem, z którym udaje jej się stworzyć wspaniały, ciepły dom. Jednak los jeszcze raz okrutnie z niej zadrwi i wystawi ją na ciężką próbę. Marta pragnie pomóc brytyjskiemu wywiadowi w zdemaskowaniu komunistycznego szpiega, ale to oznacza powrót do znienawidzonej i okrutnej przeszłości... ”

Pomimo że mają inne bohaterki jedna „Żona dyplomaty” jest kontynuacją „Dziewczyny komendanta”. Pech chciał, że przeczytałam je w odwrotnej kolejności, wiedziałam, co wydarzy się potem. Zniknął więc efekt zaskoczenia i czekania co przyniesie następna kartka.
Mam mieszane uczucia odnośnie tych powieści. Sama fabuła mnie zaciekawiła, fajny pomysł i rozwinięcie losów bohaterów. Tu jestem na plus, choć może zawiało tam miejscami za bardzo romansidłem.
Dużym problemem stało się jednak dla mnie pewne mijanie się z historią. Błędy w datach, realia życia w okupowanym kraju czasami wręcz absurdalne, wrażenie jakby to tylko organizacje żydowskie walczyły... Co więcej? Nikt im nie pomagał, a wszyscy Polacy wręcz ich nienawidzili zajadać się luksusowymi na owe czasy towarami. Wydawca wspomina o błędnych datach, ale czy to ma być usprawiedliwienie? Nie wiem jak dokładnie przebiega taki proces wydawania książki, ale skoro wiedzieli, że są złe to czy nie można było ich poprawić? Nie wspominając już czekoladek i pomarańczy. 
Zdaje sobie sprawę, że to nie powieść historyczna, ale za bardzo mnie to gryzło, bym mogła przejść obok tego obojętnie. Może gdyby akcja osadzona była bodajże we Francji czy gdzie indziej nie czułabym tego niesmaku. Pewnie dlatego znacznie cieplej wspominam historię Marty, choć o obu można powiedzieć, że są naciągane.
Choć z dużym zainteresowaniem poznawałam historię Emmy i Marty odczuwam pewien niedosyt, uczucie, że bardzo fajny pomysł został zmarnowany. 

***

Bardzo Wam dziękuję za komentarze pod poprzednim postem. Jak mi się udało znaleźć czas na tyle książek? Kradłam go gdzie mogłam, w kolejkach, autobusach, w czasie gotowania czy pieczenia, a już najwięcej kosztem snu. Duże znaczenie ma też fakt, że wypożyczam książki z biblioteki na 3 karty po 5 książek. Jak wiadomo wypożycza się na miesiąc więc tylko tyle mam czasu na te kilkanaście książek.

czwartek, 15 stycznia 2015

152. Sale i naczytałam się

W końcu w tym nowym roku znalazłam chwilę  by się tu pojawić.
Dziękuję za wszystkie życzenia :)

Najpierw się trochę pochwalę bo jestem z siebie dumna.
W tym roku przeczytałam 138 książek. nie liczyłam w tym książek dla dzieci :) Na pewno jest to mój dotychczasowy rekord i na długo zapewne nim pozostanie.
Szkoda, że poza tytułami książek w kalendarzu nie zapisywałam sobie liczby stron. Mniej niż 200 na pewno żądna nie miała.  Nadrobię to w tym roku.
A teraz coś dziwnego: tkwi we mnie taka myśl, że chciałabym w tym roku nie mieć tyle czasu na czytanie.

Postanowiłam wziąć udział w dwóch Salowych zabawach. 
Zachęciły mnie muffinki na każdy miesiąc zaproponowane przez Sylwię
Już wiele razy korciły mnie te wzorki, teraz mam mobilizację oraz pomysł jak je wykorzystać.

Spodobał mi się także obrazek zaproponowany do wspólnego wyszywanie przez Katarzynę




"Zaw­sze kiedy ro­bię pla­ny na przyszłość, zas­ka­kuje mnie teraźniejszość. "  -  Paulo Coelho
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...