poniedziałek, 31 października 2016

232. Październik i Różnimisie


Październik okazał się dla mnie łaskawszy w chwile poświęcone na czytanie. 6 książek dało mi 2205 przeczytanych stron. Tym razem nie trafiła mi się żadna męcząca pozycja i wszystko co zaczęłam czytać skończyłam.



Na pierwszy rzut poszło Magiczne miejsce Agnieszki Krawczyk. Taka nierealna powiastka, w której pracownik ministerstwa kupuje stary pałac gdzieś na tzw. końcu świata. Trafia w prawie, że utopijne miejsce, poznaje galerie przedziwnych postaci i zmienia swoje życie. Ot taka bajka, trzeba lubić takie klimaty. Jednak czytało się przyjemnie więc zapoluje w bibliotece na kolejny tom.

Joy Fielding w Martwej naturze tym razem zaskoczyła mnie opowiadając historię z punktu widzenia pogrążonej w śpiączce bohaterki. Słysząc co dzieje się wokół niej, dowiaduje się jacy naprawdę są jej najbliżsi, kto stał za zamachem na jej życie i że znów spróbuje. Zanim zaczęłam czytać nie byłam do końca przekonana do takiego pomysłu, jednak nie zawiodłam się. Czytało się świetnie.

Pozostając w kręgu moich sprawdzonych autorek z gatunku thriller/sensacja/kryminał sięgnęłam po Trzecią ofiarę Lisy Gardner. W szkole podstawowej w małym miasteczku dochodzi do strzelaniny. Wątki kryminalne, psychologiczne i romansowe świetnie się splatały tworząc ciekawą i wciągającą akcje.

Kolejnym takim pewniakiem jest dla mnie Karin Slaughter. Jej Moje śliczne na długo przykuły mnie do lektury. Świetny thriller z bardzo dobrze podbudowana psychologicznie, naprawdę godny polecenia. Akcja filmu zbudowana jest wokół zaginięcia młodych dziewczyn i nagrań tortur, gwałtów i morderstw dokonanych. Jest nieprzewidywalna, zaskakująca, mocna.

By odpocząć od okrucieństw sięgnęłam po Za oknem cukierni Sarah-Kate Lynch. Akcja tej historii toczy się w malowniczej Toskanii, do której wyrusza Lily by zmierzyć się ze swoim mężem i jego drugą rodziną. Napotyka na swojej drodze gang staruszek mających swoją misję. Tak więc znów bajka dla dorosłych dziewczynek.

Ostatnią przeczytaną w październiku książką okazał się być Złodziej cieni. Marc Levy to jeden z tych autorów, po których sięgam w ciemno i nigdy jeszcze się nie rozczarowałam. Przeczytałam ją za jednym zamachem, najpierw nie mogąc się od niej oderwać, potem, żałując że to już koniec. Bohater potrafi kraść innym cienie i rozmawiać z nimi. Zdradzają mu różne tajemnice, a on stara się pomóc ich właścicielom. To magiczny wątek akcji, który nie każdemu może przypaść do gustu. Pomyślcie, że to niezwykłą intuicja, wrażliwość bohatera, dzięki której potrafi odgadnąć bolączki innych i zaczytajcie się tak jaj ja w historii młodego chłopca, a później studenta medycyny. Jego życiu przepełnionym tęsknotą i miłością.



Nasza mała ma już od roku swoją kartę w bibliotece i sama wypożycza sobie książki. Miałam jakieś 8-9 lat gdy zostałam zapisana do biblioteki, ona 3. Ale te czasy się zmieniają ;) Obserwując jej wybory dochodzę do wniosku, że dzieci są naprawdę zaskakujące. Młoda wybrała sobie książeczkę, która nigdy by mi nie przyszła na myśl - Różnimisie Agaty Królak.



Bez ładnych ilustracji, wesołych kolorów, poza tematyką (akurat chcieliśmy poruszyć z nią temat przeciwieństw) nie znalazłam nic w niej co by mi się podobało. Ale przecież to nie mi miało tylko jej. Wbrew moim obawom do książeczki często zaglądała pozostawiając mnie w zdumieniu i zaciekawieniu czym jeszcze mnie zaskoczy w kwestii książkowych wyborów.

poniedziałek, 24 października 2016

231. Serweta

Moje efekty szydełkowe dalej są marne, ale za to moja kochana mama  coraz bardziej sobie przypomina jak to leciało.
W efekcie powstała serweta, którą już zamówiłam do swojego pokoju. Taka zgaszona zieleń idealnie będzie mi pasować.

A skąd wzór? Mama gdzieś taką widziała i spodobała się jej :) Kiedy ja będę tak umieć? Zapewne nie prędko.


poniedziałek, 17 października 2016

230. Halloweenowa wróżka?

Jak się okazało następna wróżka podobała mi się najmniej. Ten brak skrzydełek, nawiązania do Halloween... nie urzekło mnie. Ale cóż, musiała dołączyć do swoich koleżanek.
 Zostały jeszcze dwie, a potem szycie całości. Już mam faworytki, które podobają mi się najbardziej/
 

sobota, 15 października 2016

229. Wrzesień z książkami

Wrzesień znów nie był dla mnie łaskawy w kwestii czytelniczej. Spore zamieszanie w rodzinie doprowadziło do tego, że choć książkę miałam ze sobą cały czas nie było okazji lub sił, żeby do niej zajrzeć. Tak więc mogę się pochwalić tylko czterema przeczytanymi pozycjami i 1434 stronami.

Zaczęło się lekko, babsko i przewidywanie czyli Kandydat na ojca
Susan Elizabeth Phillips. Po czym sięgnęłam po Kości zaginionych
Kathy Reichs z cyklu Temperance Brennan. Tak, tej znanej z serialu Kości, powstał on właśnie na podstawie tego cyklu. Na podstawie, więc więcej można znaleźć różnic niż podobieństw na plus w kierunku książki. Literaccy bohaterowie są bardziej ludzcy, a zagadki kryminalne nie do rozwiązania w półgodzinnym odcinku. Pozycja dla lubiących kryminały, nawet jeśli serial im nie przypadł do gustu.
Pozostając w tym gatunku przeczytałam Ostatni, który umrze
Tess Gerritsen. Ta autorka to dla mnie pewnik dobrej lektury. Nie pamiętam tytułu z jej dorobku, który by mnie zawiódł, dlatego polecam ją. Akcja mnie zaciekawiła choć...spodziewałam się całkiem innej! Więc tym bardziej na plus.
Syn Jo Nesbø okazał się dla mnie tym raze3m nie do przejścia. Doszłam do 51 strony i powiedziałam dość. Może kiedyś spróbuję do niej wrócić, ale na razie zraziłam się.
Ostatnią przeczytaną książka we wrześniu okazała się Ciarki Julie Garwood . Niby jakaś sensacja, ale spokojnie można by było podpiąć ją pod romans z dreszczykiem. Bez fajerwerków ale dobrze się czyta. Taka niewymagająca lektura.

Miałam nadzieję, że październik będzie owocniejszy w lektury, ale jak na razie nic tego nie zapowiada choć deszczowa pogoda powinna temu sprzyjać.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...