wtorek, 20 stycznia 2015

153. Dziewczyna komendanta, Żona dyplomaty

Od czasów szkoły podstawowej bardzo lubię czytać książki z wojną w tle. Takie opowieści o losach i przeżyciach ludzi w tak strasznych czasach bardziej do mnie przemawiały niż daty, postanowienia i inne suche historyczne fakty. Zamiłowanie do takich powieści zostało mi do dzisiaj, co raz częściej są one tylko fikcją literacką, ale jeśli oddają klimat, a raczej grozę tamtych dni to jestem zdecydowanie na tak.

Dlatego też z wielką chęcią sięgnęłam po książki Pam Jenoff:

Dziewczyna komendanta”
„1 września 1939 roku świat młodej żydówki Emmy Bau legł w gruzach. Jej nowo poślubiony mąż, Jakub, działacz ruchu oporu, musi się ukrywać. Rodzina trafia do getta. W wyniku splotu niezwykłych wydarzeń Emma nie dzieli tragicznego losu swoich rodaków, tylko z nowymi dokumentami - jako Polka Anna Lipowska - rozpoczyna nowe życie w okupowanym Krakowie. Pragnie w ukryciu przeczekać wojenną zawieruchę, lecz nie jest jej to dane. Pewnego dnia zostaje przedstawiona komendantowi Georgowi Richwalderowi. Wkrótce ten wysokiej rangi hitlerowski oficer postanawia zatrudnić ją w charakterze swojej asystentki w biurze na Wawelu. Nakłoniona do współpracy przez ludzi podziemia, Emma staje przed poważnym dylematem. By ratować siebie i innych, musi zbrukać wszystko, co dla niej święte. Początkowo wbrew sobie i logice przyjmuje propozycję Richwaldera. Młoda, nieśmiała i niedoświadczona dziewczyna rozpoczyna śmiertelnie niebezpieczną grę o najwyższą stawkę. ”

„Żona dyplomaty”
„Jak to się stało, że przeżyłam, gdy tylu innych zginęło? Dlaczego właśnie ja? Europa 1945 rok. Cudem ocalała po koszmarze nazistowskiego obozu Marta Nederman powoli wraca do zdrowia i równowagi psychicznej. Poznaje amerykańskiego żołnierza Paula, którego miłość przywraca jej wiarę w sens życia. Marta znów zaczyna marzyć i snuć plany na przyszłość, zachodzi w ciążę. Niestety tragiczna śmierć Paula niszczy nadzieje na szczęście. Zrozpaczona Marta odnajduje wreszcie ukojenie w małżeństwie z brytyjskim dyplomatą Simonem, z którym udaje jej się stworzyć wspaniały, ciepły dom. Jednak los jeszcze raz okrutnie z niej zadrwi i wystawi ją na ciężką próbę. Marta pragnie pomóc brytyjskiemu wywiadowi w zdemaskowaniu komunistycznego szpiega, ale to oznacza powrót do znienawidzonej i okrutnej przeszłości... ”

Pomimo że mają inne bohaterki jedna „Żona dyplomaty” jest kontynuacją „Dziewczyny komendanta”. Pech chciał, że przeczytałam je w odwrotnej kolejności, wiedziałam, co wydarzy się potem. Zniknął więc efekt zaskoczenia i czekania co przyniesie następna kartka.
Mam mieszane uczucia odnośnie tych powieści. Sama fabuła mnie zaciekawiła, fajny pomysł i rozwinięcie losów bohaterów. Tu jestem na plus, choć może zawiało tam miejscami za bardzo romansidłem.
Dużym problemem stało się jednak dla mnie pewne mijanie się z historią. Błędy w datach, realia życia w okupowanym kraju czasami wręcz absurdalne, wrażenie jakby to tylko organizacje żydowskie walczyły... Co więcej? Nikt im nie pomagał, a wszyscy Polacy wręcz ich nienawidzili zajadać się luksusowymi na owe czasy towarami. Wydawca wspomina o błędnych datach, ale czy to ma być usprawiedliwienie? Nie wiem jak dokładnie przebiega taki proces wydawania książki, ale skoro wiedzieli, że są złe to czy nie można było ich poprawić? Nie wspominając już czekoladek i pomarańczy. 
Zdaje sobie sprawę, że to nie powieść historyczna, ale za bardzo mnie to gryzło, bym mogła przejść obok tego obojętnie. Może gdyby akcja osadzona była bodajże we Francji czy gdzie indziej nie czułabym tego niesmaku. Pewnie dlatego znacznie cieplej wspominam historię Marty, choć o obu można powiedzieć, że są naciągane.
Choć z dużym zainteresowaniem poznawałam historię Emmy i Marty odczuwam pewien niedosyt, uczucie, że bardzo fajny pomysł został zmarnowany. 

***

Bardzo Wam dziękuję za komentarze pod poprzednim postem. Jak mi się udało znaleźć czas na tyle książek? Kradłam go gdzie mogłam, w kolejkach, autobusach, w czasie gotowania czy pieczenia, a już najwięcej kosztem snu. Duże znaczenie ma też fakt, że wypożyczam książki z biblioteki na 3 karty po 5 książek. Jak wiadomo wypożycza się na miesiąc więc tylko tyle mam czasu na te kilkanaście książek.

6 komentarzy:

  1. Dziewczynę komendanta czytałam, ale tych dwóch nie. A właśnie też uwielbiam taką tematykę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj cudowna trylogia czytało się jednym tchem, tak jak koleżanka powyżej ja także uwielbiam taką tematykę!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja ostatnio też polubiłam taką tematykę :).

    Książki zapowiadały się fajnie ale po Twojej recenzji też bym się pewnie wkurzała czytając je ...
    Polecam Ci "Złodziejkę książek" rewelacyjna książka :).

    Trzy karty w jednej bibliotece hihi. To ja tak miałam jak studiowałam ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o fabułę to było ciekawie, tylko to mijanie się z "prawdą historyczną" mnie raziło.
      Skorzystam z polecenia :)

      Usuń
  4. Widziałam w bibliotece, może przeczytam, lubię takie obyczajowe wątki

    OdpowiedzUsuń
  5. Takie książki wypaczają spojrzenie na tamte czasy tym bardziej, że mijają się jak piszesz z realiami dlatego uważam, że szkoda na nie czasu i szkoda, że są u nas wydawane, bo oprócz rozrywki i to niezbyt wysokich lotów nie wnoszą niczego wartościowego.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...