W końcu mam chwilę czasu, żeby tu wpaść.
Marzec
okazał się dla mnie czytelniczo łaskawy. Dobór książek ułatwił
mi ich połykanie i tak mogę sobie w tym roku dopisać kolejnych
dziesięć pozycji i 3797 stron.
Zaczęłam
od przyjemnej obyczajowej powieści „W stylu Valentine”
Adriany Trigiani. Troszkę naiwna, ale i miejscami zabawna historia
dziewczyny, która próbuje uratować rodzinny zakład szyjący buty
na zamówienia, jednocześnie przeżywając różne zawirowania
sercowe. Jak się okazało jest to część pierwsza trylogii i
zamierzam porozglądać się za kolejnymi tomami. Guillaume Musso
jest jednym z moich ulubionych autorów tak więc po jego książki
sięgam bez wahania i do tej pory ani razu się nie zawiodłam. Tym
razem była to „Ponieważ cie kocham”. Wspaniała,
dynamiczna i trzymająca w napięciu i zaskakująca historia. Akcja
kręci się wokół zaginięcia pięcioletniej dziewczynki i rozpaczy
jej rodziców, ale sięga wiele dalej wplątując w tę opowieść
rozpieszczoną dziedziczki wielkiej fortuny i biednej nastolatki z
problemami.
Trzecią
przeczytaną przeze mnie książka w marcu była „Kawiarenka pod
Różą” Katarzyny Michalak. Biorąc ją do ręki spodziewałam
się typowej dla tej autorki słodkiej opowieści i takowa była.
Szkoda tylko że ponad połowa stron, a może i więcej stanowiły
przepisy kucharskie. Pomysły na słodkości owszem ciekawe, przepisy
napisane jasno, ale cóż.... Nie po książkę kucharską sięgałam.
„Potem”
to kolejna książka Musso, czytałam drugi raz. Uznałam, że
pierwszym razem gdy miałam ją w rękach zamiast zagłębić się w
nią tylko musnęłam ją pobieżnie. Zapragnęłam więc jeszcze
raz i choć znałam akcję znów czułam to zaskoczenia, znów dałam
się wciągnąć w wir tej powieści. I choć nie powinno się
oceniać książki po okładce, w rzeczywistości to one przyciągają
nasz wzrok. Szkoda tylko, że tak wiele z nich nie ma żadnego
związku z treścią. Tak jest i w tym przypadku, nie pasuje mi ona.
Innym
autorem, którego książki biorę w ciemno, nie zawodzę się na
nich i dostaję porcję wspaniałej lektury jest Jodi Picoult. W „To,
co zostało” rysuje nam
wspaniałą opowieść o Sage i przedstawia kolejny problem
dotyczący społeczeństwa. Dziewczyna, której babcia przeżyła
obóz koncentracyjny, zaprzyjaźnia się z emerytowanym nauczycielem.
Pewnego razu prosi on ją by go zabiła ponieważ jest byłym
esesmanem mającym na sumieniu wiele ofiar. I jak podaje opis z
okładki: „Czy Sage zgodzi się mu pomóc? Czym będzie
wówczas jej czyn: aktem miłosierdzia wobec drugiego człowieka czy
wymierzeniem sprawiedliwości bezwzględnemu naziście? Czy ma do
tego prawo? ”
Stuart
MacBride i jego „Zimny
pokój” był jedną ze
słabszych moich marcowych książek. Przeczytałam ten kryminał,
ale bez żadnych rewelacji. Akcja mnie nie wciągnęła, a o całej
książce pewnie niedługo zapomnę. Inaczej będzie z „Nie
chciałaś wiedzieć”
Jean Hanff Korelitz. Jej historia o Grace - spełnionej kobiecie i
cenionej terapeutce twierdzącej, że kobiety wybierając partnerów
zapominają o rozsądku, nie słuchają własnej intuicji, a widzą
tylko to co chcą zobaczyć. Wkrótce ma zostać wydany jej poradnik,
kariera rozwinąć się, a tymczasem całe jej życie rozpada się, z
sielanki tworzy się kryminał. Podobała mi się, szybko
przeczytałam – tak wciągająca się okazała.
Kryminały
Mary Higgins Clarke także należą do moich ulubionych więc bez
namysłu skorzystałam z możliwości przeczytania „Udawaj,
że jej nie widzisz”.
Czyta się błyskawicznie, a akcja zaciekawia. Nie ma zbędnych
wątków i opisów. Młoda kobieta jest świadkiem zabójstwa, jako
świadek koronny dostaje nową tożsamość, ale zabójca ją ściga.
Próbuje uporać się z tą trudną sytuacją i jednocześnie odkryć
kto zabił zanim sama stanie się ofiarą.
Teresa
Ewa Opoka swoją powieścią „Kalinowe serce” zafundowała mi
lekturę, do której trudno mi się odnieść. Dziewiętnastoletnia
Kalina szybko musi wziąć odpowiedzialność za swoich braci i ojca.
We wsi nie ma żadnych perspektyw jednak szczęście się do niej
uśmiecha i zaczyna się opiekować starszą panią. Od tamtej pory
jest niczym w bajce o Kopciuszku, któremu los rzuca czasem kłody
pod nogi, jak to w życiu. Powinno wciągać, ale mnie nie wciągnęła.
Przeczytałam, czasu jej poświęconego nie żałuję, ale nie utkwi
w mojej pamięci. Ostatnią kwietniową książką była „Francuska
opowieść” Krystyny Mirek. Są to dalsze losy bohaterów znanych z
„Szczęście all inclusive”. Akcja przeniosła się z greckiego
hotelu do francuskiej winnicy, ale Beata ciągle miała te same
wątpliwości. Na szczęście fabuła tej części zaczęła się
bardziej skupiać na Oliwii i Aleksie, a och problemy okazały się
być dojrzalsze, co uratowało powieść.
Z racji urodzin i imienin domowników babcia zrobiła tort żywiecki.
Nasza kocica Hela nie odstępuje go na krok :)
Książki wydają się ciekawe po opisie...
OdpowiedzUsuńHelka też coś zjadła czy tylko pilnuje?
Helenica akurat słodkiego nie lubi, to chyba nasz jedyny taki kot
UsuńGratuluję tylu przeczytanych stron ;) tort wygląda wyśmienicie!
OdpowiedzUsuńOj. Poczytalabym...
OdpowiedzUsuńbardzo fajny zestaw książkowy miałaś w tamtym miesiącu
OdpowiedzUsuńKilka z nich chętnie bym przeczytała
OdpowiedzUsuńTorcik wygląda smakowicie:) Co do książek, widzę kolejną pozycję, w której ktoś traci dziecko w taki czy inny sposób..Zdarzyło mi się przeczytać tego typu kilka książek,ale przy tym, że mam czteroletnią Łobuziarę w domu, to nie na moje nerwy:( Buczałabym przy każdej stronie..Aczkolwiek podziwiam Cię, że tyle książek, o tak różnej tematyce pochłaniasz:)
OdpowiedzUsuń