wtorek, 16 lipca 2013

99. Nie rób mi tego - Piotr Kołodziejczak

„Nie rób mi tego” to trzecia książka Piotra Kołodziejczaka, którą dane mi było przeczytać. Po dwóch poprzednich („W kajdankach namiętności” i „Kobieta niespodzianka”) miałam spore wymagania. Oczekiwałam przyjemnego czytania i zaskoczenia, tradycyjnie na koniec.



„Wypadek zmienił życie Anety. Inne środowisko, inne realia i marzenie o odwróceniu biegu wydarzeń, nawet za cenę utraty nowego, udanego związku. W świadomości dziewczyny pozostały sprawy niedokończone, niewyjaśnione i wielka nostalgia. Bo, przecież droga, którą niegdyś podążała, została gwałtownie przerwana. Czy takie było przeznaczenie? Kim byłaby dziś, gdyby życie potoczyło się całkiem normalnie? To tajemnica nie dająca Anecie spokoju, inspirująca odważną decyzję o rozpoczęciu wszystkiego od nowa. Czy dostanie od losu swoją szansę?... Ale to nie ostatnia tajemnica.”

Okładkowy opis jak zwykle streszcza ciut akcji, więcej nie zdradzę, lepiej samemu sięgnąć po książkę. Sama akcja nie wciąga tak bardzo jak fabuły poprzednich książek, które przeczytałam. Poznajemy kawałki historii bohaterki oraz jej obecne życie, wydawało by się że dość powszednie. Jednak "Nie rób mi tego" odznacza się intrygującym nastrojem, tajemniczym klimatem. Czytając miałam odczucia pewnej nierealności, ulotne wrażenie, że coś jest nie tak. Że nie jest tak prosto jak się wydaje, a gdzieś tkwi drugie dno. Chęć zrozumienia gdzie ono tkwi, kto i czego ma nie robić, przykuła mnie do książki w takim stopniu, że nie oderwałam się aż do ostatniej strony. Czy może nie podobać się książka, od której nie sposób się oderwać?

Lekki styl pisania, sprawia, że czyta się sama, sama opowiada nam swoją historię, wystarczy tylko posłuchać. Kilka myśli skłania do refleksji, kilka pięknych zdań wspaniale oddaje charakter uczuć. Zatrzymują na chwilę, zapadają w pamięć. 
Wydawałoby się, że skoro oczekuję jakiegoś zaskoczenia na koniec, (w końcu do tego przyzwyczaiły mnie poprzednie książki Piotra Kołodziejczaka), to tym razem to zaskoczenie będzie mniejsze. Nic bardziej mylnego, choć moje domysły szły w dobrym kierunku, zakończenie po raz kolejny „zwala z nóg”, szokuje. Nagle wszystko staje się jasne, zrozumiałe i.... czego się nie spodziewałam  -  zostawia na chwile w zadumie. Książkę przeczytałam już tydzień temu, a jednak ciągle pozostaje w moich myślach jak więc mogłabym nazwać ją lekkim czytadłem?

Drobny wydawałoby się minus – okładka, która do siebie nie przyciąga. Niczym nie ujmuje. Wątpię by zwróciła moją uwagę na sklepowej półce. A choć nie po okładce powinniśmy oceniać, jednak ona jest pierwszym wrażeniem, przyciąga nasz wzrok i skłania żeby wyciągnąć po nią rękę.

Za książkę dziękuję:

10 komentarzy:

  1. Okładka w żaden sposób nie zachwyca i szczerze wątpię żebym zwróciła tą książkę uwagę w sklepie... Opis i recenzja znacznie ciekawsze i zachęcające...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie jak przyjedziesz to Ci podrzucę do przeczytania ;)

      Usuń
  2. Witaj :)
    Książka raczej nie dla mnie...Wiesz co teraz czytam :P Dostałam od pewnej blogerki w wymiance ponad 40 takich więc mam co czytać, choć przyznam się że nie czytałam wcześniej żadnej tego typu tak jak ty :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety po Kobiecie niespodziance, którą mam teraz zrecenzować już nie mam ochoty na żadna książkę Pana Kołodziejczaka. W kajdankach namiętności w miarę dobrze zniosłam bo był mizerny ale zawsze jakiś wątek kryminalny. Natomiast Kobietę niespodziankę czytałam z musu. Przede wszystkim co mnie razi w książkach Pana Kołodziejczaka to język - nie tylko prosty ale wręcz momentami prostacki do czego w książkach nie jestem przyzwyczajona.

    OdpowiedzUsuń
  4. Okładka rzeczywiście mało zachęcająca. Ale zakończenie książki było świetne.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja nie będę czytała książek Piotra Kołodziejczaka, bo po prostu mnie do siebie nie zachęcają, a zmuszać się nie będę ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja uwielbiam książki Kołodziejczaka. A patrzeć na książkę przez pryzmat okładki to bzdura. To lepiej kupić album malarstwa. Powieść to przede wszystkim jej zawartość, dla czytelników. Anka Domaracka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, liczy się zawartość, ale jak się do niej przekonać zanim poznamy jej treść? Coś nas musi zainteresować, albo właśnie okładka skłoni nas do wzięcia jej w ręce i sprawdzenia czy jest to coś dla nas, albo zasłyszana gdzieś zachęta, ciekawa opinia.

      Usuń
  7. I słusznie, Ania, masz rację. Dla mnie książki Kołodziejczaka to fajna literatura obyczajowa. A jak chcesz czytać arcydzieła, to sięgnij po Miłosza albo Szymborską. Każdy gatunek i tematyka rządzi się swoimi zasadami. Bunia1978

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się. Może nie jest to literatura wysokich lotów, ale przecież nie każdy chce takie czytać lub nie zawsze. Można szukać minusów np w języku ale po co? Czasami książka musi jedynie oderwać nas na chwilę od rzeczywistości, tej książce udało się.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...