Praca, jej odsypianie oraz kolejne
książki, które koniecznie trzeba było dokończyć przyczyniły
się do mojego opóźnienia w podsumowaniu stycznia. Na szczęście
okazał się on dla mnie czytelniczo obfity: 10 książek czyli 3483
strony
Pierwsza pozycja "Niebezpieczny
romans" Peter
Robinson nie zachwyciła mnie, ale i nie zraziła. Alan Banks
próbuje odnaleźć brata, jego dane znaleziono przy zabitek
dziewczynie, adopcje, aborcje... niby sporo się działo, ale jednak
było nudno.
"Wyznania"
Anita Shreve czyli seksualny skandal w elitarnym liceum widziany z
perspektywy uczniów, nauczycieli, dyrekcji czy rodziców.
Spodziewałam się czegoś innego (szczególnie patrząc na okładkę),
ale warto było przeczytać.
„Śladami zbrodni” i „Pójdę
sama tą drogą” Mary Higgins Clark – nie musiałam czytać
opisu z okładki, w przypadku tej autorki nawet tego nie robię.
Jeszcze się na niej zawiodłam i wręcz obawiam się chwili gdy
okaże się, że nie zostało mi już więcej nic do przeczytania
spod jej pióra.
„Obietnica pod jemiołą”
którą napisał Richard Paul Evans ma zdecydowanie jedną wadę - za
szybko się kończy. Z pozoru zwykła romantyczna opowiastka, a tak
naprawdę historia o przebaczaniu sobie napisana wspaniałym
refleksyjnym stylem autora. Po prostu piękna!
Nicholas Sparks również jest autorem,
na którego stawiam w ciemno. Dlatego też bez wahania sięgnęłam
po jego „Wybór”. Historia piękna, dająca do myślenia,
ale......... tak znalazło się jakieś ale, zaczęła się dopiero
po przeczytaniu ¾ książki. Wcześniej był to zwyczajny romansik.
Gdyby nie te zaburzone proporcje.... za mało tego za co go tak
lubię, stąd pewne rozczarowanie.
„Śnieżka musi umrzeć”
Nele Neuhaus okazała się pozytywnym zaskoczeniem. Kryminał, w
którym dużo się dzieje, pełen zwrotów akcji i zaskakujący.
Pomimo ponad 500 stron czytało się migiem. Powiedziano mi, że na
podstawie książki został nakręcony film, z chęcią bym go
obejrzała.
„Śnieżynki” Liliany
Fabisińskiej trafiły w moje ręce całkiem przypadkiem. Nie
wiedziałam czego się spodziewać. Tytułowe śnieżynki nic mi nie
mówiły, opis z okładki – o dwóch całkiem różnych parach
chcących mieć rodziny, również nie oświecił mnie. Okazało się
bowiem, że jest to opowieść poruszająca tematykę bezpłodności,
in vitro i zamrożonych zarodków. Skłania do myślenia, przybliża
temat, ale nie narzuca określonego zdania.
„Dzisiaj jutro zawsze”
Samanthy Sotto to dla mnie czytelnicza pomyłka. Sama się sobie
dziwie, że dobrnęłam do końca. Miałam nadzieje na jakieś
sensowne wytłumaczenie, jednak zawiodłam się. Tak więc w poczet
przeczytanych w styczniu książek znalazła się i ta o mężczyźnie,
który był nieśmiertelny? A zapowiadała się bardzo fajnie –
podróż po Europie zarówno w sensie geograficznym jak i
historycznym.
Tess Gerritsen i jej „Czarna
loteria” w bardzo dobrym stylu zakończyła moje styczniowe
czytanie. Świetny medyczny kryminał z odrobiną romansu. Akcja
wciąga choć część romansowa bardzo przewidywalna.
Moja biblioteczka wzbogaciła się
ostatnio dzięki Agnieszce (Pośredniczce) od której dostałąm bardzo słodką paczkę. Już się nie mogę
doczekać przeczytania tej książki, za którą jeszcze raz bardzo dziękuję!
Bardzo ładny wynik na początek roku.
OdpowiedzUsuńNiezły wynik :) Jak dla mnie Evans to same nudy :P
OdpowiedzUsuńŚliczny wynik! Oby w lutym był jeszcze lepszy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Niezły wynik! Niestety żadnej z tych książek nie miałam okazji czytać :(
OdpowiedzUsuńNiektóre książki mnie zaciekawiły...
OdpowiedzUsuńWynik jak zawsze imponujący...
kilka pozycji w sam raz dla mnie :)
OdpowiedzUsuńCiekawe pozycje i imponujący wynik:)
OdpowiedzUsuńZnakomity wynik czytelniczy! Większośc pozycji nie znam, więc miło było poczytać.
OdpowiedzUsuń